Przede wszystkim skupiliśmy się na poprawie produktu. Pozyskaliśmy nowych, tańszych dostawców – przenosząc produkcję do Indonezji czy Bangladeszu. Korzystamy także z dobrych cen produkcji na rynku polskim, gdzie lokujemy ponad 10 proc. zamówień. Gruntownie przeanalizowaliśmy także potrzeby klientów i produkt obecnie jest bardziej dostosowany do ich oczekiwań.
Czy udział produkcji w Polsce będzie się zwiększał?
To zależy od sytuacji na rynku pracy, kursu złotego wobec dolara. Decyzje będą podejmowane na bieżąco.
Czy trend wzrostowy odzieżowych spółek może zostać podtrzymany?
Mam nadzieję, że tak. Przy kupnie odzieży kierujemy się emocjami. Kluczowe dla sprzedaży będą panująca moda i trafienie z kolekcją w gusta klientek. Zakładam, że wyniki firm odzieżowych w Polsce będą się poprawiać. Duża ilość powierzchni handlowej i obniżki stawek czynszu doprowadzą do sytuacji, kiedy zyski spółek z branży będą mogły rosnąć.
Czy nie obawia się pan spowolnienia popytu konsumenckiego?
W pierwszych miesiącach tego roku nie obserwujemy w naszych sklepach negatywnych trendów, które mogłyby wskazywać na rychłe spowolnienie popytu konsumenckiego.
Jak pod względem sprzedaży upłynął styczeń i luty?
Zgodnie z założeniami. Była nieco większa niż rok temu, wzrosła również marża. W dalszej części roku powinniśmy utrzymać ten trend. Jesteśmy optymistycznie nastawieni do wyników, które możemy osiągnąć w bieżącym roku. Należy jednak pamiętać, iż to długi okres – rynek się zmienia i jest kilka czynników niezależnych od nas.
Jakie są plany rozwoju Monnari w tym roku?
W całym 2013 r. planujemy otworzyć łącznie 10 sklepów, zamykając jednocześnie 2–3 nierentowne. Na koniec ubiegłego roku mieliśmy 102 placówki. Planujemy również w IV kwartale bieżącego roku otwarcie 2–3 sklepów franczyzowych w Rosji. MR
Pytania do Tomasza Malickiego, prezesa Gino Rossi
Jak pan ocenia ostatnie zwyżki spółek odzieżowych?
Kilka z nich pokazało wyraźną poprawę wyników, wyszły ze straty na plus. Dzięki temu sentyment do branży polepszył się. Gino Rossi było jeszcze niedawno wyceniane poniżej wartości księgowej. Inne spółki także były mocno niedocenione, stąd te zwyżki.
Czy ten trend zostanie podtrzymany?
Najważniejsze jest to, aby firmy nadal pokazywały dobre wyniki. Wszystko zależy od tego, jak będą funkcjonowały w najbliższych miesiącach. Trudno mi jednak ocenić, jak może to wyglądać w przypadku poszczególnych spółek, bo ich sytuacja bywa różna. Podstawa to dobre przygotowanie – zarówno pod względem kolekcji, jak i obniżania kosztów oraz zabezpieczenia się przed ryzykiem walutowym. Myślę, że my jesteśmy dobrze przygotowani. Przede wszystkim dzięki długim pracom nad kolekcją. Chcieliśmy ją rozszerzyć i sprzedawać na wyższych marżach dzięki lepszemu dopasowaniu do rynku. Nie obniżamy jednak cen początkowych, pozostaną na takim samym poziomie jak w ubiegłym roku. Staramy się skupić na podwyższeniu marż. Zwiększyliśmy w tym celu produkcję w Polsce. W 2012 r. udział importu wyniósł ok. 50 proc. Teraz będzie to 15, maksymalnie 20?proc. w zależności od potrzeb. Cała produkcja odzieżowego Simple odbywa się w naszym kraju.
Kiedy odnotujecie wpływ tego zabiegu na wyniki?
Po części stało się tak już w II półroczu ubiegłego roku, ale liczymy na to, że w pełni odczujemy korzyści w kolejnych miesiącach tego roku. W styczniu i lutym grupa osiągnęła 34,3 mln zł ze sprzedaży, o 12 proc. więcej niż przed rokiem. W segmencie obuwniczym marże procentowe były wyższe niż rok temu. W Simple marże były nieco niższe, ze względu na zakup bardzo dobrych i przez to droższych surowców jeszcze w sezonie jesienno-zimowym. Idziemy zgodnie z prognozą osiągnięcia w roku 226 mln zł obrotów i 14 mln zł EBITDA. To wzrost wobec 2012 r. odpowiednio o 8 proc. i 15?proc. MR