Eksport polskiej żywności ma się nieźle w trudnych czasach. W pierwszym półroczu wzrósł o solidne 15 proc., do 25,6 mld euro. Zmieniają się jednak warunki produkcji naszej żywności, więc spada jej konkurencyjność cenowa.
Dwucyfrowe wzrosty
Choć handel z Unią Europejską nadal jest i będzie naszym głównym źródłem zysku – odpowiada on za blisko trzy czwarte eksportu (73,3 proc.) – to jeśli chodzi o tempo wzrostu, lepiej wygląda sprzedaż na rynki pozaunijne, która urosła w pierwszym półroczu o 23 proc., do 6,8 mld euro, wobec 13-proc. wzrostu do odbiorców europejskich.
Głównym odbiorcą polskiej żywności są Niemcy. Kupują jedną czwartą (25 proc.) naszego całego eksportu żywności i jedną trzecią (34 proc.) eksportu na rynek unijny. Druga w kolejności jest Wielka Brytania, ale odpowiada jedynie za 8 proc. obrotów, potem Francja i Holandia, które mają po 6,3 proc. udziału. Czesi kupują u nas mniej żywności (4,6 proc.) niż choćby Włosi. Gdy popatrzymy na tempo wzrostu, pierwsze miejsce zajmuje Ukraina, gdzie handel wzrósł w pierwszych sześciu miesiącach o 23 proc., choć jego skala nie jest nadzwyczaj duża – 0,54 mld euro. Druga pod względem dynamiki jest Hiszpania, eksport skoczył o 20,9 proc., do 0,91 mld euro. Eksport do Wielkiej Brytanii skoczył o 17,9 proc., do 2 mld euro, do Niemiec o 16,6 proc.
Tanio już było
Trudność sytuacji eksporterów polega na tym, że zmieniają się w miarę stałe do tej pory reguły gry, polegające na tym, że polska żywność konkurowała głównie ceną. Kryzys energetyczny i rosnące koszty pracy sprawiają, że taniej nie będzie, zresztą ściganie się na obniżki cen szkodzi firmom, pozbawiając ich marży. – Polska jest konkurencyjna cenowo w porównaniu z państwami starej Unii Europejskiej, ale nie będziemy w stanie tego narzędzia używać w stosunku do państw takich jak Ukraina, która w wielu przypadkach będzie tańszym dostawcą produktów na rynek unijny niż Polska. Taka rywalizacja doprowadziłaby do erozji marż w polskim sektorze i w konsekwencji do ograniczenia możliwości rozwoju – mówi Grzegorz Rykaczewski, ekspert rynków rolnych w Banku Pekao. Tłumaczy, że przy założeniu wzrostu obecności Ukrainy na rynku UE polski przemysł spożywczy musi szukać takich przewag, które będą nas wyróżniały na tle tańszych dostawców.