W ostatnich latach mamy do czynienia ze spadkiem zainteresowania pierwotnymi publicznymi ofertami sprzedaży akcji (IPO) na światowych rynkach. Po rekordowym pod tym względem okresie końca lat dziewięćdziesiątych dziś obserwujemy dużo mniejsze zainteresowanie wchodzeniem na rynek giełdowy nowych firm.
Jest coraz gorzej
Spadek liczby debiutujących spółek trwa na większości rynków już od trzech lat, co nie ma precedensu w powojennej historii światowego rynku kapitałowego. Nie sprawdziły się prognozy niektórych ekspertów, mówiące o możliwości ożywienia w tym roku. Przewidywania te częściowo pokrzyżowały epidemia SARS i wojna w Iraku, tym bardziej że utrzymywała się dekoniunktura na rynkach światowych. W rezultacie np. wartość ofert publicznych w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie wyniosła łącznie w tym roku 1,7 mld USD, w porównaniu z 10 mld USD w pierwszej połowie ubiegłego roku.
Wiele rynków, szczególnie europejskich, boryka się z podobnym problemem jak nasza rodzima giełda. Spółki nie tylko nie wchodzą na giełdę, ale wycofują się z niej w szybkim tempie. W 2003 r. nie pojawiły się żadne nowe firmy na rynkach w Austrii, Szwecji, Szwajcarii czy Danii (ostatni debiut na tej giełdzie, liczącej ponad 200 spółek, miał miejsce w czerwcu 2001 r.). Na rynku Euronext (sojusz giełd w Paryżu, Amsterdamie, Brukseli i Lizbonie) zadebiutowały w tym roku zaledwie trzy spółki, o łącznej wartości ofert 1,85 mld euro. Jeszcze gorzej jest na giełdzie w Mediolanie, gdzie od początku stycznia pojawiła się w obrocie tylko jedna nowa firma.
Kryzys krezusów