Do tej pory okrągły stół kojarzony jest, i słusznie, z jednym, specjalnie zrobionym na tę okazję, meblem z Pałacu Prezydenckiego. Tylko dlaczego ten mebel jest tak rzadko używany, skoro w Polsce ciągle, jak się okazuje, jest tyle spraw do przedyskutowania, do obgadania, do prezentacji argumentów, nawet jeśli nie skończy się to żadnymi uzgodnieniami, a każda debata publiczna na jakikolwiek temat zamienia się w dyskusję ideologiczną albo polityczną? A problemy pozostają.
Dzisiejszy, katastrofalny stan finansów publicznych i konieczność szybkiego wdrożenia w życie planu Hausnera to także efekt braku dialogu, braku debaty, braku rozmowy o sprawach zamiast o podziale stanowisk, czy podziale łupów po kolejnych wyborach.
Reformy rządu Mazowieckiego i Balcerowicza były czymś radykalnym i niezbędnym, wiele z tego, co działo się później, bez względu na rządzącą ekipę i układ sił w parlamencie, polegało na rozmywaniu i opóźnianiu tamtych reform.
Ślimacząca się prywatyzacja, fiasko reformy służby zdrowia, źle prowadzona reforma emerytalna, weto prezydenta w sprawie PIT i fiasko "białej księgi" Balcerowicza, koszmarny bałagan legislacyjny, brak konsekwencji w reformowaniu stosunków pracy, nadgorliwość w przyjmowaniu zobowiązań wobec Unii Europejskiej, których sama Unia od nas i naszych firm nie wymaga, nierówne traktowanie przedsiębiorstw państwowych i prywatnych, choć te ostatnie tworzą dziś trzy czwarte PKB - to skrócona lista grzechów i zaniechań, będących skutkiem prymatu populizmu i politykierstwa nad pragmatyzmem i odpowiedzialnością.
Takie są efekty myślenia kategoriami jednorocznego budżetu państwa, zamiast planowania wieloletniego, niechęci do zmian, które mogły doraźnie naruszyć interesy elektoratu partii, choć wiadomo, że brak reform w dłuższej perspektywie i tak obróci się przeciwko temu elektoratowi. Po to wybiera się polityków, by mieli odwagę podejmować niepopularne decyzje, jeśli są niezbędne.