Złoto, bitcoin i obligacje

Z pradawnych czasów na rynkach finansowych na fali zostało jedynie złoto. Z obiegu wypadły mirra i kadzidło. W 2024 r. do złota dołączył bitcoin, nadzieje budziły jeszcze obligacje, ale przegrały z akcjami. Jak będzie w 2025 roku?

Publikacja: 07.01.2025 06:00

Złoto, bitcoin i obligacje

Foto: AdobeStock

Zwykle wydarzenia polityczne nie mają dominującego wpływu na sytuację na rynkach finansowych, przynajmniej długoterminowo, ale czasem ich nagromadzenie jest tak duże, że może się to jakoś na notowania aktywów przełożyć.

Polityka na pierwszym planie

Właściwie większość znaczących politycznych „klocków” już została ułożona. Kluczowe jest oczywiście zbliżające się objęcie stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa. Większość jego zamiarów politycznych i gospodarczych jest już jasna, chodzi jedynie o ścieżkę ich wdrażania i konsekwencje. Niemal pewny jest wzrost inflacji, choć jej dynamikę trudno ocenić. A jeśli tak, to złoto, które ma za sobą bardzo dobry rok, powinno nadal dać zarobić, choć raczej już nie 27 proc. Rosnąca inflacja niemal z pewnością ostudzi zapał rezerwy federalnej w obniżaniu stóp procentowych. Już teraz wcześniejsze prognozy w tej kwestii uległy znaczącej korekcie. Obecnie aktualne są oczekiwania na najwyżej dwie obniżki po 0,25 pkt proc.

Konsekwencją takiego scenariusza powinna być utrzymująca się siła dolara i wysoka rentowność obligacji skarbowych. Ale też mniej korzystne perspektywy dla złota. Przeciw sile amerykańskiej waluty może przemawiać bardzo prawdopodobny wzrost zadłużenia USA i kosztów jego obsługi. Ceny obligacji mogą więc być pod presją, a ich rentowność raczej pozostanie na wysokim poziomie. Mocny dolar i atrakcyjne warunki na amerykańskim rynku długu niezbyt dobrze wróżą koniunkturze na rynkach wschodzących, choć nie należy skreślać z listy MSCI Emerging Markets, który w 2024 r. wzrósł o zaledwie 4 proc. Można nawet chyba liczyć na nieco lepszy wynik niż ubiegłoroczny, tym bardziej że chińskie władze pewnie będą starać się podbić słabą dotąd koniunkturę gospodarczą, a jeszcze bardziej, gdyby jakoś udało się zakończyć lub choćby zamrozić wojnę w Ukrainie. W tym drugim przypadku mocno pozytywnie powinna poprawić się koniunktura na parkietach naszego kontynentu, w tym w Warszawie.

Co do bitcoina to niepewność jest spora. Z jednej strony kusząca jest perspektywa rysowana przez zapowiedzi Donalda Trumpa, związana zarówno z deregulacją przepisów, jak i budowaniem części rezerw rządu w postaci kryptowalut. A do tego dochodzi jeszcze prezydencki apetyt na intensyfikację kopania bitcoina na terenie USA. Preferencje dla sektora ropy i gazu są obiecujące, a więc i kopanie krypto może być opłacalne. Gdyby jeszcze tylko procesory z Azji nie były zbyt mocno obciążone cłami.

Można się jednak zastanawiać, czy kwestie te nie zostały już wystarczająco zdyskontowane. W końcu bitcoin w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zdrożał o ponad 110 proc., pokonując (przejściowo) psychologiczną barierę 100 tys. dolarów. Prognozy części analityków są bardzo odważne, ale czy na kupno bitcoina odważą się kolejni inwestorzy, pewności nie ma. A to w końcu od nich zależy koniunktura na tym rynku. Tym razem nie od indywidualnych spekulantów, ale od funduszy inwestycyjnych i banków, dla których ETF są dobrą pożywką.

Mocny dolar, drogi dług, obiecujący bitcoin, stabilne złoto, co jeszcze mamy w trumpowej agendzie? AI i inne nowe i nowsze technologie przyciągały w ostatnim czasie uwagę inwestorów. Ale patrząc chłodnym okiem, Nasdaq Composite w 2024 r poszedł w górę o niecałe 31 proc. Wyceny akcji spółek tego sektora są więc raczej wyśrubowane. Gdzie szukać okazji? Może w kolejnej zapowiedzi przyszłego prezydenta dotyczącej deportacji nawet 11 mln nielegalnych emigrantów. Wywiezienie tak ogromnej liczby osób z USA może być potężnym wyzwaniem dla amerykańskiego sektora transportowego. Wyzwaniem i szansą, tym bardziej że Trump w jednym z wywiadów oznajmił, że „cena nie ma znaczenia”. Koszt kompleksowej usługi „logistycznej” obejmującej czynności od namierzenia, zatrzymania i wytransferowania migranta do kraju pochodzenia szacowany jest na około 11 tys. USD. Ta liczba przemnożona przez „docelową” rzeszę wygnańców daje jakieś astronomiczne kwoty, które pewnie trafią w sporej części do firm zajmujących się transportem, a może i turystyką. Warto więc zwrócić uwagę na Dow Jones Transportation, który w 2024 r. zyskał jedynie niecały 1 proc., podczas gdy średnia przemysłowa urosła o 13 proc.

Stany Zjednoczone i to, co dzieje się na tamtejszym rynku finansowym, oczywiście nadają ton parkietom na całym świecie, ale na lokalne detale też warto zwracać uwagę. Zarówno polityczne, jak i ekonomiczne. Na naszym kontynencie pod każdym z tych względów dzieje się sporo, a będzie jeszcze więcej. Niestety z obserwacji tych tendencji trudno wyciągać praktyczne wnioski. Polityczne zawirowania są bardzo podobne zarówno we Francji, jak i w Niemczech, o czym wiadomo już od dawna.

Emmanuel Macron i Olaf Scholz kończą swoje kariery, a godnych następców nie widać. Partie populistyczne i nacjonalistyczne rosną w siłę. Gospodarki obu krajów od dawna nie kwitną, mówiąc dyplomatycznie. Przy tym jednak francuski PKB rośnie z kwartału na kwartał o 0,2–0,4 proc., a niemiecki na przemian to spada o 0,3–0,4 proc., to rośnie o 0,1–0,2 proc. A jednocześnie w 2024 r. CAC40 zniżkował o ponad 2,5 proc., a niemiecki DAX poszedł w górę o niemal 19 proc. Niełatwo to zrozumieć, ale wypada zaakceptować.

Czytaj więcej

Otoczenie makroekonomiczne sprzyja wynikom firm oraz ich wycenom

O GPW bez polityki

Nad sytuacją w polskiej polityce najlepiej spuścić zasłonę milczenia. Zbyt dużo tu znaków zapytania w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, jak i zawirowań instytucjonalnych, choćby wokół Państwowej Komisji Wyborczej, Sądu Najwyższego i umocowania sędziów oraz neosędziów czy Trybunału Konstytucyjnego. Na koniunkturę na warszawskiej giełdzie ma zresztą wpływ bardziej geopolityka niż nasze wewnętrzne problemy. W tym kontekście najbardziej istotny będzie rozwój sytuacji w Ukrainie. Ewentualne zakończenie czy choćby zamrożenie wojny mogłoby dać mocny impuls wzrostowy. Ale i bez tego można być umiarkowanym optymistą.

Zniżkujący w ubiegłym roku o ponad 6 proc. indeks naszych największych spółek na tle światowych parkietów, w tym także tych wschodzących, wyglądał wyjątkowo mizernie, szczególnie w drugiej połowie roku. To jednak daje nadzieję na odzyskanie straconego dystansu względem otoczenia, tym bardziej że wyceny prezentują się w miarę atrakcyjnie zarówno jeśli chodzi o wskaźnik ceny do zysku na akcję, jak i ceny do wartości księgowej, choć rok–dwa lata wcześniej było jeszcze taniej. Szanse na niski dwucyfrowy wzrost wydają się spore. Trudno jednak prognozować perspektywy dla sektora małych i średnich firm. Szacując proporcje zysku i ryzyka oraz ufając zapowiedziom prezesa NBP w kwestii ścieżki zmian oficjalnych stóp procentowych, najbardziej racjonalną strategią inwestycyjną wydaje się kupno obligacji skarbowych lub założenie lokaty bankowej, z której przy spokojnym śnie można będzie zainkasować 6–7 proc. w skali rocznej.

Co prawda, patrząc na roczne stopy zwrotu z akcji blue chips, można było w przypadku CD Projektu zarobić 76 proc., PKO BP 29 proc., a Alior Banku 23 proc., ale wielki znak zapytania trzeba postawić w kwestii powtórzenia takich wyników w kolejnych dwunastu miesiącach. Warto też mieć w pamięci, że dziesięć spośród dwudziestu składowych WIG20 przyniosło w 2024 r. straty, sięgające od kilkunastu do 48 proc. Typowanie tegorocznych zwycięzców kojarzy się raczej z grą w ruletkę.

Polska gospodarka ma rozwijać się w przyzwoitym tempie, między 3,5 a 3,9 proc., a jej głównymi silnikami wzrostu mają być inwestycje napędzane napływem środków unijnych w ramach Krajowego Planu Odbudowy oraz konsumpcja indywidualna. Ale które spółki mogą być największymi beneficjentami tych tendencji, nie sposób przewidzieć. Rozczarowanie towarzyszyło w 2024 r. posiadaczom walorów KGHM, PKN Orlen, JSW czy Budimeksu, jak również „konsumpcyjnym” papierom Pepco, Dino i Allegro. Wielką zagadką jest przyszłość papierów spółek energetycznych (akcje Polskiej Grupy Energetycznej potaniały o ponad 27 proc.) w związku z losem aktywów węglowych znajdujących się w ich posiadaniu.

Jeśli za dobrą monetę przyjąć jastrzębią wciąż postawę prezesa Narodowego Banku Polskiego i większości członków Rady Polityki Pieniężnej, nadzieję na zyski, w tym z dywidendy, można pokładać w akcjach banków. Kondycja większości instytucji finansowych od lat jest bardzo dobra w odróżnieniu od kondycji części pozostałych sektorów gospodarki. I tu jest jednak cień niepewności związany z prawdopodobnymi roszadami właścicielskimi. Chodzi o zapowiadaną sprzedaż przez PZU akcji Aliora, które ma kupić Pekao. To jeden z elementów strategii naszego największego ubezpieczyciela. Analitycy nie są zgodni w ocenie skutków ewentualnego wchłonięcia Aliora przez Pekao, a dodatkowo sytuację może komplikować stanowisko Komisji Nadzoru Finansowego w tej kwestii.

Znaków zapytania jest więc i na świecie, i w kraju sporo, a związana z tym niepewność nie nastraja raczej do optymizmu i podejmowania śmiałych decyzji inwestycyjnych. Posiadaczom kapitału powinna przyświecać nieco archaiczna maksyma: kto chce spokojnie spać, kupuje obligacje, kto chce pić szampana, wybiera akcje. Albo kryptowaluty.

Analizy rynkowe
Rosnący optymizm giełdowych spółek. Rok 2025 będzie dobry
Analizy rynkowe
Otoczenie makroekonomiczne sprzyja wynikom firm oraz ich wycenom
Analizy rynkowe
Kończy się rok byka na giełdach
Analizy rynkowe
Giełda a gospodarka – sześć kluczowych wykresów na 2025 r.
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay
Analizy rynkowe
Eksperci stawiają na zwyżki na naszym rynku w 2025 r.
Analizy rynkowe
Ten rok nie należał do GRANOLAS