Opinią publiczną wstrząsnęły rewelacje posła Wiesława Kaczmarka, dotyczące zatrzymania byłego prezesa Orlenu. Jakoś tak bez echa przeszło jednak, że wysocy rangą urzędnicy państwowi przyznali się przy tej okazji do łamania przepisów ustawy o publicznym obrocie papierami wartościowymi. No bo skąd premier, ministrowie czy szefowie różnych wyspecjalizowanych agencji mają wiedzę o kontraktach handlowych zawieranych przez spółkę notowaną na giełdzie papierów wartościowych, w której prywatni akcjonariusze posiadają 72% akcji?
Są dwie możliwości: albo dane o kontraktach zostały spółce wykradzione, albo spółka sama je udostępniła. Tak czy siak - przestępstwo widać gołym okiem. Przyznanie się, choćby nawet nie wprost, tylko niechcący, bez specjalnej żenady, do posiadania wiedzy o kontraktach handlowych spółek publicznych świadczy o tym, że najważniejsze osoby w państwie nie mają pojęcia o obowiązujących w tym państwie przepisach prawa. Taki polski folklor.
Żeby jednak nie wszystko było na były już rząd Leszka Millera, minister Skarbu Państwa w rządzie AWS pospieszyła do gazet, aby przyznać się, że także domagała się od zarządu Orlenu działań sprzecznych z prawem i ujawnienia kontraktu, a jak ten się nie zgodził, to chciała go odwołać. Co ciekawe, przywódcy dzisiejszej opozycji zebrani na śniadaniu w jednej z rozgłośni radiowych, którzy właśnie przygotowują się do rządzenia, wyrazili jak jeden mąż święte oburzenie, że minister Skarbu Państwa nie wie, co się dzieje w "strategicznej" spółce i obiecali, że za ich rządów to się na pewno zmieni - ergo przepisy prawa będą naruszane z jeszcze większą determinacją.
Jakoś im nie przeszkadza, że państwo jest w Orlenie akcjonariuszem mniejszościowym i jakby taki, na przykład Abramowicz, zamiast wydawać pieniądze na kopaczy z klubu Chelsea, miał fanaberię wydać je na Orlen, to mógłby przejąć kontrolę nad tą perłą w narodowej koronie bez specjalnego wysiłku.
Prywatyzacja Orlenu została bowiem w klasyczny sposób "rozbabrana". Co więcej, w ramach obrony uprzywilejowanej pozycji Skarbu Państwa, statutu Orlenu nie dostosowano do wymogów nowego kodeksu spółek handlowych. Ministerstwo Skarbu Państwa próbuje nielegalnie ograniczać prawo wykonywania głosu z akcji innych akcjonariuszy do poziomu 10%, choć przepisy powszechnie obowiązującego prawa dopuszczają możliwość takiego ograniczenia jedynie do 20%. W tak zwanej III Rzeczpospolitej, która dumnie nazwała się państwem prawa, Drzymała nie miałby żadnych szans na postawienie swego wozu.