Uregulowania krajowe zakazujące prowadzenia działalności w zakresie zbierania, przyjmowania, rejestracji i przekazywania ofert zakładów wzajemnych, w szczególności na imprezy sportowe bez koncesji lub zezwolenia policji wydawanego przez dane państwo członkowskie stanowią ograniczenie swobody przedsiębiorczości i swobody świadczenia usług" - tak brzmi wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie monopoli państwowych w zakładach wzajemnych.
Bój o pieniądze?
Nasze Ministerstwo Finansów od kilku miesięcy pracuje nad zmianami w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. Jednym z ważniejszych punktów tej ustawy ma być pomysł państwowej kontroli nad całym rynkiem hazardu zawieranego za pośrednictwem internetu. Instytucją, która miałaby kontrolować zakłady online,miałby być Totalizator Sportowy, krajowy monopolista w dziedzinie gier liczbowych. Ustawa na razie jest w fazie projektowania. - Cały czas trwają prace nad nowymi przepisami. Ostatnie orzeczenia trybunału unijnego nie są nam jeszcze znane, ale z pewnością będą brane pod uwagę, bo nie chcemy tworzyć przepisów niezgodnych z prawem unijnym - mówi Jakub Lutyk, rzecznik ministerstwa finansów. Kiedy resort przedstawi propozycję zmian w przepisach, nie wiadomo.
Luźne szacunki rynku zakładów zawieranych w internecie mówią, że jest on wart ok. 700 mln zł w skali roku. Nic dziwnego więc, że państwo chce go kontrolować. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową wyliczył, że państwo i tak może czerpać korzyści z tego rynku. Z samych tylko podatków do budżetu może rocznie wpływać ok. 145 mln zł. To jednak znacznie mniej, niż mogłoby wpływać, gdyby rynek należał do państwa. Totalizator Sportowy jako spółka Skarbu Państwa rocznie dostarcza do budżetu ponad miliard złotych. Dzieje się tak, mimo że firma kontroluje obecnie około 35 proc. krajowego rynku hazardowego. Objęcie przez TS hazardu internetowego oznaczałoby jeszcze większe przychody do państwowej kasy.
Kontrola możliwa