Wzrasta wartość zamówień, a spada liczba odwołań. Lepsze wyniki instytucje zawdzięczają głównie zmianom legislacyjnym i większemu doświadczeniu urzędników przygotowujących przetargi. Od stycznia tego roku do końca września liczba opublikowanych ogłoszeń o zamówieniach wyniesie najpewniej ponad 140 tysięcy i będzie ponaddwukrotnie wyższa niż w tym samym okresie w roku poprzednim. Wyniki pokazują więc, że 2007 rok będzie rekordowy pod tym względem.
Linia pnie się w górę
Taka tendencja utrzymuje się od kilku lat. Duża w tym zasługa absorpcji funduszy strukturalnych, do których Polska ma dostęp. Niemniej jednak wyniki są wyraźnie lepsze z miesiąca na miesiąc. - Jeśli miałbym nakreślić wykres, to od początku roku linia przedstawiająca liczbę zamówień pnie się w górę. We wrześniu również zaobserwujemy wyraźny wzrost w stosunku do wcześniejszego okresu - twierdzi Tomasz Czajkowski, prezes Urzędu Zamówień Publicznych. Według ekspertów, nic nie wskazuje również na to, by dynamikę tę osłabiły nadchodzące wybory.
Czy zjawisko wzrostu liczby zamówień publicznych jest pozytywne? - Właściwie tak. Taka sytuacja spowoduje co prawda, że gospodarka dostanie "kopa" i może być to ryzykowne dla jej kondycji, ale nie musi. Problemem jest, niestety, długi czas postępowania, w którym wyłaniany jest wykonawca danego zamówienia, i nierzadko przynosi on straty zarówno zamawiającemu, jak i oferującemu. Na szczęście w Polsce środki wydawane są racjonalnie, ponieważ mamy olbrzymie zaległości w zagospodarowywaniu funduszy, szczególnie w sferze infrastruktury. Powoduje to, że każda inwestycja jest mniej lub bardziej zyskowna - twierdzi Jeremi Mordasewicz, ekspert z PKPP Lewiatan.
Rozkręcanie gospodarki