Firmy handlujące energią elektryczną dostaną w listopadzie wolną rękę w ustalaniu swoich cen - ogłosił w środę Urząd Regulacji Energetyki. Taryfy na działalność sieciową zostają. Komunikat prezesa URE Adama Szafrańskiego nie oznacza likwidacji obowiązku trzymania się taryf zatwierdzonych przez Urząd na ten rok. Ale już 2 listopada urząd zacznie wysyłać do firm pisma o swojej decyzji. Po ich otrzymaniu spółki obrotu - przynajmniej teoretycznie - będą mogły przedstawić nowe taryfy. Wszyscy przypuszczają jednak, że z nowymi (i wyższymi) stawkami opłat za energię konsumenci powitają dopiero 2008 rok.
To kiedy wzrosną ceny?
Na rynku panuje przekonanie, że uwolnienie cen energii w obrocie to prosta droga do wzrostu rachunków za prąd. Niewiadomą pozostaje jedynie tempo podwyżek. URE też nie potrafi jednoznacznie tego określić. - Nie mamy rzetelnych prognoz na ten temat. Według naszych informacji, niektórzy sprzedawcy energii gwarantują stałe ceny na najbliższe dwa lata. Inni przewidują 5 proc. lub wyższe podwyżki - twierdzi Adam Szafrański.
Ale chociaż nikt nie chce siać paniki, to 10-20 proc. rocznego tempa wzrostu detaliczmych cen energii elektrycznej też nie da się wykluczyć. Zwłaszcza że firmy wytwórcze cały czas mówią o pieniądzach potrzebnych na inwestycje w nowe moce. Do tego dochodzi fakt, że od przyszłego roku rośnie wymagany przepisami udział w całości sprzedaży energii czerwonej (wytwarzanej w skojarzeniu z ciepłem) i zielonej. Energia z bardziej ekologicznych źródeł jest droższa, a firmy, które nie zapewnią odpowiedniego jej udziału w wolumenie sprzedaży, poniosą wydatki na tzw. świadectwa pochodzenia.
Źródeł presji nie brakuje, ale...