Norweski fundusz zarządzający wpływami ze sprzedaży ropy naftowej daje ostatnio niskie stopy zwrotu. Dlatego rząd w Oslo postanowił o zwiększeniu zaangażowania na rynkach wschodzących. Udział tamtejszych aktywów w portfelu ma wzrosnąć z 5 do 10 proc. Oznacza to, że w kierunku Dalekiego Wschodu, Ameryki Łacińskiej, a może także Europy Środkowej i Wschodniej popłynie prawie 20 miliardów dolarów.
W 2007 r. na rynki wschodzące przybyło w sumie około 41 mld USD, co stanowi historyczny rekord. Jednak w ostatnich miesiącach bardziej ryzykowne miejsca inwestycji przestały cieszyć się powodzeniem międzynarodowego kapitału. W tej sytuacji wieści nadchodzące z Norwegii mogą cieszyć wszystkich zainteresowanych. Zwłaszcza że środki, jakimi dysponuje Government Pension Fund-Global, robią wrażenie. W lipcu wartość jego aktywów wynosiła 1,97 bln koron, czyli 386,5 miliarda dolarów. To daje Norwegom drugie miejsce wśród światowych funduszy typu sovereign wealth.
Zaangażowanie w USA i Azji
Prawie jedną trzecią wspomnianej kwoty stanowiły papiery amerykańskie. To między innymi dlatego fundusz przyniósł w minionym roku najmniejszą od pięciu lat stopę zwrotu - 4,3 proc. - Stało się najwyraźniej coś, czemu musimy się bliżej przyjrzeć - komentuje poniesione w IV kw. straty na obligacjach Martin Skancke, odpowiedzialny za fundusz z ramienia ministerstwa finansów.
Nie ujawniono szczegółów planu ekspansji na rynkach wschodzących. Jak dowiedzieliśmy się w Norges Banku, do którego należy zarząd funduszem, ma on dużą swobodę w wyborze krajów, w których się angażuje. Na liście dozwolonych przez rząd kierunków inwestycji znajduje się m.in. Polska. Jak dotąd jednak Norwegowie trzymali się z dala od naszego rynku. W naszym regionie posiadają akcje jedynie czterech spółek: czeskiego Philip Morris CR, węgierskich Tiszai Vegyi Kombinat i Zwack Unicum oraz Hrvatskiego Telekomu. Wyraźnie mocniej reprezentowane są kraje azjatyckie (włącznie z Japonią i Australią przypada na nie 15 proc. akcji i 5 proc. obligacji).