Nie sądzimy, aby istniało zagrożenie nawrotem recesji – oświadczył Jay Carney, rzecznik Białego Domu. Odniósł się do wzbierającej fali komentarzy, że amerykańska gospodarka pogrążyła się w stagnacji, a wkrótce zacznie się kurczyć. Padają one z ust tak prominentnych ekonomistów, jak harwardzki ekonomista Martin Feldstein, członek komitetu Narodowego Biura Badań Ekonomicznych (NBER), który zajmuje się oficjalnym datowaniem cykli koniunkturalnych. Według niego prawdopodobieństwo osunięcia się USA w recesję sięga 50 proc.
W licytacji na prawdopodobieństwa, której poprzednia runda miała miejsce dokładnie rok temu, udział wziął także Larry Summers, były doradca ekonomiczny prezydenta Baracka Obamy, ryzyko nawrotu recesji oceniając na 33 proc. – Ja jestem nieco bardziej optymistyczny, ale zagrożenie jest bardzo realne – napisał w blogu Paul Krugman, noblista w dziedzinie ekonomii z 2008 r.
Groźny każdy szok
Debata na temat perspektyw amerykańskiej gospodarki na dobre ruszyła w tym tygodniu, gdy zażegnane zostało ryzyko niewypłacalności USA, do której mogłoby dojść, gdyby Kongres nie podniósł limitu długu publicznego. Już wcześniej jednak spadająca rentowność amerykańskich obligacji skarbowych sugerowała, że inwestorzy bardziej obawiają się spowolnienia gospodarczego niż bankructwa Waszyngtonu.
Źródłem niepokoju była seria rozczarowujących danych. Okazało się m.in., że w czerwcu w USA trzeci raz z rzędu wzrosła stopa bezrobocia. Spadły po raz pierwszy od niemal dwóch lat wydatki konsumpcyjne. W efekcie w II?kwartale amerykańska gospodarka rozwijała się w rocznym tempie 1,3 proc., a w I kwartale – po rewizji danych – w tempie 0,4 proc. Bieżący kwartał też rozpoczął się słabo. W?lipcu spadła w USA aktywność w przemyśle i usługach. Podobnie było w strefie euro.