Kryzysowy problem z opcjami walutowymi

Sytuacja w Polsce. Dla firm, które skusiły się na „bezkosztowe” strategie opcyjne, osłabienie złotego oznaczało ogromne straty

Aktualizacja: 26.02.2017 17:32 Publikacja: 11.08.2011 02:22

Latem 2008 r. sytuacja na giełdach już od kilkunastu miesięcy była nie najlepsza, coraz więcej mówiło się o problemach na amerykańskim rynku nieruchomości, a i w wielu innych krajach widać było symptomy gospodarczej zadyszki. Wydawało się jednak, że Polska jest na ich tle oazą.

Szybki wzrost gospodarczy pozwalał na wzrost zatrudnienia i płac. Większe zarobki skłaniały Polaków do kupowania mieszkań sfinansowanych kredytami. Widocznym znakiem siły gospodarki był stale umacniający się złoty. W ostatnie przedkryzysowe wakacje za franka trzeba było zapłacić mniej niż 2 zł, dolar był niewiele powyżej tego poziomu, euro spadło zaś do ok. 3,2 zł.

Czy tak silny złoty spowodował wyhamowanie dynamiki sprzedaży towarów za granicą? Niekoniecznie. W pierwszej połowie 2008 r. roczny wzrost obrotów handlowych wyrażonych w euro ani razu nie spadł poniżej 10 proc. Wzrost importu łatwo wytłumaczyć – umacniający się złoty powodował, że towary sprowadzane z zagranicy systematycznie taniały (do tego dochodził spadek cen wyrobów kupowanych na Dalekim Wschodzie). Jak udawało się utrzymywać wysoką dynamikę eksportu?

Mocny złoty był wprawdzie wskazywany jako znacząca bariera rozwoju. Jednak np. w beżowej księdze NBP z III kwartału 2008 r., czyli z okresu tuż przed wybuchem kryzysu finansowego, kursy walutowe znalazły się na drugim miejscu wśród utrudnień ekspansji firm. Na pierwszym były wysokie ceny materiałów i surowców.

Firmy nie narzekały, bo z pomocą przyszły im banki. Jak się jednak szybko okazało, była to pomoc bardzo kosztowna.

W latach 2007–2008 ogromną karierę wśród firm zrobiły opcje walutowe. Pozwalały sprzedawać waluty pozyskiwane w ramach kontraktów eksportowych po określonym kursie, korzystniejszym od bieżących notowań złotego na rynku walutowym. Przy tym w dużej części zawieranie transakcji opcyjnych nie wiązało się dla firm praktycznie z żadnymi wydatkami. „Bezkosztowe" strategie wymagały jedynie, by przedsiębiorstwa same sprzedawały opcje odwrotne – pozwalające odkupić od nich waluty po niskim kursie również wtedy, gdy notowania euro znalazłyby się na poziomie np. 4 zł albo wyższym. Firmy chętnie się na to godziły. Dlaczego? 25-, 30-proc. osłabienie złotego wydawało się?praktycznie niemożliwe, zwłaszcza że od wejścia Polski do Unii Europejskiej kurs złotego systematycznie szedł w górę.

Zaangażowanie firm w transakcje opcyjne liczono w miliardach złotych. Dla niektórych opcje były sposobem na zabezpieczenie transakcji handlu międzynarodowego. Wiele przedsiębiorstw wykorzystywało ten mechanizm do poprawienia sobie zysków. Nierzadko transakcje opcyjne były zawierane z kilkoma różnymi bankami.

Opcje byłyby jeszcze długo źródłem zysków dla krajowych firm, gdyby nie upadek banku Lehman Brothers w połowie września 2008 r. To bankructwo rozpoczęło ostrą fazę kryzysu finansowego, której przejawem było m.in. osłabienie walut państw zaliczanych do grupy rynków wschodzących. Deprecjacja nie ominęła również złotego. Jeszcze przed końcem 2008 r. za euro trzeba było płacić ponad 4 zł. Kilkanaście tygodni później kurs przekraczał 4,7 zł. Szybka zmiana notowań powodowała, że pękały bariery pozwalające uruchamiać opcje – tym razem na niekorzyść firm.

Dla firm, które miały „bezkosztowe" strategie opcyjne, oznaczało to ogromne straty. Dokładnych danych na ich temat nie ma. Z informacji GUS wiadomo jednak, że tylko w IV kwartale 2008 r. sektor przedsiębiorstw (czyli firmy niefinansowe zatrudniające co najmniej 50 osób) poniósł ponad 16 mld zł strat na  „działalności finansowej" (część miała inne przyczyny, np. osłabienie naszej waluty spowodowało w przeliczeniu na złote wzrost zadłużenia nominowanego w walutach obcych). Z tego powodu firmy przyniosły w końcówce 2008 r. kilkaset milionów złotych strat wobec zysków, które w poprzednich kwartałach wynosiły?nierzadko ponad 20 mld złotych.

W I kwartale 2009 r. działalność finansowa przyniosła kolejne 10 mld zł strat w sektorze przedsiębiorstw (wynik netto był już dodatni –  9,8 mld zł).

Problem dotyczył nie tylko przedsiębiorstw, ale także banków. Firmy nie były w stanie regulować zobowiązań wobec instytucji finansowych, te musiały zawiązywać rezerwy na swoje należności, co spowodowało wyraźne pogorszenie wyników sektora bankowego. Banki i firmy szukały wyjścia z trudnej sytuacji, restrukturyzując zobowiązania – opcje zamieniano np. na kredyty, w niektórych wypadkach zadłużenie było konwertowane na akcje i banki stawały się udziałowcami przedsiębiorstw.

Problem opcji walutowych nie został do dziś rozwiązany. Spłacanie długów to jedna strona medalu. Druga to procesy, wytaczane sobie nawzajem przez firmy, banki, ale też np. przez właścicieli firm menedżerom, którzy lekkomyślnie angażowali się w wielomilionowe strategie opcyjne. Problemy związane z wykorzystywaniem transakcji zabezpieczających do spekulacji i straty z tym związane bynajmniej nie ograniczały się do naszego rynku.

Z podobnymi problemami – choć w zróżnicowanej skali – musiały sobie radzić firmy (i banki) na innych rynkach wschodzących. Dotyczyło to takich krajów, jak Korea Południowa, Meksyk czy Turcja. Co je łączyło? Wszystkie w przedkryzysowych latach miały do czynienia z dużym napływem kapitału, który powodował aprecjację ich walut. Przedsiębiorstwom z tych państw zależało na tym, by nie tracić konkurencyjności na zagranicznych rynkach. Szukały sposobu na poradzenie sobie z aprecjacją. Opcje walutowe, które proponowali – tu kolejne podobieństwo – spolegliwi bankowcy, wydawały się świetnym rozwiązaniem. Tym bardziej że z pozoru nie wiązały się praktycznie z żadnymi kosztami.

Jak się mówi w kręgach biznesowych: Nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Materiał Promocyjny
NIS2 - skuteczne metody zarządzania ryzykiem oraz środki wdrożenia
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski