Duzi staną się jeszcze więksi, małym pozostanie walka

TFI mają ambitne plany. Tak bardzo, że za pięć lat może nie starczyć rynku na ich realizację. Co to oznacza? Spokój na szczycie zestawienia i poruszenie od środkowych aż do ostatnich miejsc w tabeli.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:10 Publikacja: 22.08.2015 20:02

Duzi staną się jeszcze więksi, małym pozostanie walka

Foto: GG Parkiet

Kiedy Jarosław Skorulski, nowy prezes TFI BGŻ BNP Paribas, zapowiada, że w ciągu pięciu lat aktywa zarządzane przez jego instytucję wzrosną ze 140 mln zł do 5 mld zł – nikogo to nie dziwi. W końcu kierowane przez Skorulskiego TFI będzie miało dostęp do sieci dystrybucji, która docelowo ma się składać z przeszło 500 placówek (połączone sieci oddziałów BNP Paribas i BGŻ).

Kiedy Tomasz Stadnik, nowy prezes TFI PZU, mówi, że w ciągu pięciu lat kierowana przez niego firma podwoi udziały w rynku aktywów pozyskiwanych od klientów zewnętrznych, co oznacza wzrost o przynajmniej 7 mld zł, to też nikogo nie dziwi. Pięć lat temu aktywa TFI PZU ledwo przekraczały 3 mld zł, teraz są dziesięciokrotnie wyższe. Co prawda zostały zbudowane przede wszystkim na ufunduszowieniu, przesuwaniu do funduszy inwestycyjnych aktywów własnych Grupy PZU. Mimo to, praktycznie bez wsparcia ze strony własnej sieci sprzedaży, TFI pozyskało aż 7 mld zł od klientów zewnętrznych. Jeżeli teraz zacznie wykorzystywać sieć oddziałów PZU, które rocznie mają około 30 mln wizyt – a takie plany w grupie są – powtórzenie wyniku osiągniętego bez tego asa w rękawie wydaje się planem minimum.

Wszyscy mierzą wysoko

W przypadku obu tych TFI imponująca dynamika wzrostu aktywów może zostać osiągnięta dzięki wykorzystaniu nowych – źródeł pozyskiwania kapitału. Ani oddziały banków BGŻ i BNP Paribas, ani sieć placówek PZU nie były do tej pory zagospodarowane przez ich TFI.

Sęk w tym, że to niejedyne podmioty z apetytem na więcej. Samo połączenie Pioneer Pekao TFI i BZ WBK TFI może doprowadzić do powstania podmiotu zarządzającego aktywami o 100 proc. większymi niż każda z tych instytucji ma teraz z osobna (inna sprawa, że nie wiadomo, czy w perspektywie pięciu lat rzeczywiście do tej fuzji dojdzie). Aktywa PKO TFI od kilku lat rosną w tempie 2 mld zł rocznie, co w ciągu najbliższych pięciu lat daje 10 mld zł, czyli wzrost o ponad 50 proc. od obecnego poziomu.

Dzięki tegorocznemu przejęciu TFI SKOK wartość funduszy Altus TFI wzrosła o blisko 20 proc. Tymczasem spółka kierowana przez Piotra Osieckiego wciąż rozgląda się za przejęciem jakiegoś średniaka. Zakup TFI zarządzającego aktywami rzędu 3 mld zł dałby wzrost wartości funduszy o kolejne 50 proc. To wszystko nie licząc wzrostu organicznego – Altus dużo sobie obiecuje po dostępie do kilkuset oddziałów sieci placówek SKOK.

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, zawsze powtarza, że byłby bardzo zadowolony ze sprzedaży netto na poziomie 500 mln zł rocznie. Choć jego słowa mają charakter życzenia, a nie zapowiedzi, w ciągu pięciu lat dałyby 2,5 mld zł netto (mniej więcej tyle, ile udało się Quercusowi urosnąć od 2010 r. do dziś), a więc o co najmniej 75 proc. więcej niż teraz.

Są też instytucje, które niczego nie zapowiadają, tylko działają. Rok temu, niewielkie, szerzej nieznane Trigon TFI, przejmując Marcina Szubę, zarządzającego TFI PZU, wywołało nie lada zamieszanie. A to i tak był dopiero początek. W tym roku, gdy kolejne gwiazdy rynku kapitałowego – Piotr Zielonka, Marcin Piekarz, a niewykluczone, że już wkrótce również Michał Cichosz i Tomasz Piotrowski, odnajdywały się w Trigonie, konkurencja mogła się tylko przyglądać w osłupieniu.

Nawiasem mówiąc, pięć lat temu o Trigonie nikt nie słyszał, Altus dopiero raczkował, a Quercus był co najwyżej w starszakach. Tymczasem wzrost ich aktywów przez ten czas można liczyć krotnościami, a nie procentami. Mimo że od jakiegoś czasu nie pomaga im już niska baza.

Kto zyska, a kto straci

Jeżeli rynek funduszy przez następne pół dekady ma się rozwijać w podobnym tempie do tego z ostatnich pięciu lat, czyli wzrosnąć o niecałe 50 proc., a więc o ok. 66 mld (licząc tylko fundusze rynku kapitałowego, pomniejszone o aktywa własne Grupy PZU), to najzwyczajniej w świecie okaże się za ciasny na to, żeby każde TFI podwoiło skalę działalności.

– Aktywa funduszy w najbliższych latach mogą, choć nie muszą rosnąć w dotychczasowym tempie – podkreśla Łukasz Jańczak, analityk BESI. – Z jednej strony rynkowi sprzyjają takie czynniki jak wciąż niska wartość funduszy w relacji do PKB na tle innych krajów Europy, niskie stopy procentowe (mimo prawdopodobnych podwyżek w najbliższych latach, można przyjąć, że i tak pozostaną raczej niskie), a także konieczność samodzielnego oszczędzania na emeryturę. Z drugiej strony, pięć lat to stosunkowo krótki okres. Pamiętajmy, że ostatnie siedem lat to czas hossy – wystarczy, że w ciągu najbliższej pięciolatki zamieni się ona w bessę, a aktywa TFI mogą nie tylko nie wzrosnąć, ale nawet spaść – zwraca uwagę analityk.

Poza tym – podkreśla – przed rynkiem wiele niewiadomych, jak podatek od aktywów instytucji finansowych czy implementacja dyrektywy MIFID II. – Jest jeszcze jedna sprawa. Do tej pory branża, zamiast się konsolidować – rozdrabniała się. I nic dziwnego, średnie ROE dla TFI wynosi około 33 proc., to oznacza, że jeżeli zainwestujemy w ten biznes własne pieniądze, po trzech latach zaczynamy wychodzić na plus. Większość nowych, niewielkich graczy będzie próbowała „podgryzać" liderów, prawdopodobnie bez spektakularnych sukcesów. W tej konkurencji można zapomnieć o podium, bez zaplecza dużej grupy kapitałowej – podkreśla Jańczak.

Jego słowa potwierdza struktura rynku. Pięć lat temu pięć największych TFI odpowiadało za 60 proc. wartości funduszy rynku kapitałowego. Teraz mają 56 proc. W międzyczasie do zestawień Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami doszło (per saldo) siedem nowych TFI. Widać, że nowym graczom – z nielicznymi wyjątkami – nie udało się wywalczyć nawet kawałka tortu, jedynie okruchy.

Kolejne lata w branży funduszowej upłyną więc pod znakiem umacniania się liderów na dotychczasowych pozycjach – z ewentualnymi, kosmetycznymi, przetasowaniami – i na zaciętej walce w peletonie. Małe podmioty będą musiały rywalizować z coraz szerszą rzeszą wolnych strzelców, którym do szczęścia wystarczy kilkadziesiąt milionów złotych w autorskim funduszu, żeby i tak zarobić dużo więcej niż na stanowisku zarządzającego w TFI.

[email protected]

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego