Chowamy głowę w piasek

Henryka Bochniarz, z prezydentem Konfederacji Lewiatan rozmawia Marcin Piasecki

Publikacja: 28.09.2016 06:00

Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan

Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan

Foto: Archiwum

Tegoroczne EFNI będzie poświęcone przyszłości pracy. Jaka jest więc przyszłość pracy?

Zacznijmy od tego, że prawie w ogóle się o tej przyszłości nie mówi. Nawet podczas naszych spotkań ze związkami zawodowymi. Mam takie poczucie, że w Radzie Dialogu Społecznego stykają się ze sobą dwa różne światy. Pierwszy – związkowy, który chce powrotu do rzeczywistości wielotysięcznej, zorganizowanej klasy robotniczej, drugi – pracodawców, żyjących w świecie, w którym pracownik odgrywa zupełnie inną rolę niż kiedyś. Lewiatan zrzesza firmy głównie z tzw. nowej gospodarki, gdzie wszystkie nowe rozwiązania rozpowszechniają się bardzo szybko. Mamy duży udział kapitału zagranicznego, który transferuje do Polski wiedzę pozyskaną na całym globie. Odczuwamy to wzajemne niedopasowanie oczekiwań i dlatego proponujemy rozmowę o pracy w przyszłości, bo będzie ona polegać na czymś innym i inne kompetencje będą potrzebne, żeby ją wykonywać. Widzimy, jak szybko zmienia się rynek pracy. A związkowcy wciąż chcą tego samego – umów o pracę na czas nieokreślony, maksymalnych praw i zabezpieczeń.

To źle? Przecież właśnie na tym ogniskuje się dyskusja o rynku pracy w Polsce – stałe umowy czy kwestia płacy minimalnej.

To nie wystarczy! To jest chowanie głowy w piasek. Obecna ekipa rządząca chce realizować umowy, które zawarła z Solidarnością przed wyborami, dlatego stara się spełnić oczekiwania związków. Dzisiaj mówimy: jest fantastycznie, mamy rynek pracownika. Będziemy wprowadzać nowe, wysokie stawki płacy minimalnej, ograniczać pracę tymczasową, nakładać na samozatrudnionych składki ZUS i tak dalej. Tylko czy ktoś kiedyś policzył koszty realizacji tych pomysłów? Tej liny nie można rozciągać w nieskończoność, wystarczy zobaczyć, co się stało w innych krajach. Włochy mają wyższe bezrobocie niż Polska, w Hiszpanii nadal młodzież nie może znaleźć zajęcia, a we Francji miliony pracowników wychodzą na ulicę, protestując przeciwko wydłużeniu tygodnia pracy. Eksperci Lewiatana mówią, że już w drugim półroczu 2017 r. zaczną się także w Polsce problemy z gospodarką – bo mamy niski poziom inwestycji i rosnący deficyt – a chwilę później właśnie z pracą. Niepewność panuje w krajach Unii. Dlatego jednym z takich „obrazoburczych" haseł tegorocznego EFNI jest „życie bez pracy". To nie jest bardzo odległa perspektywa.

Ale co możecie z tym zrobić?

Przynajmniej chociaż trochę się przygotować. Zastanowić się, co zrobić, żeby pracownicy nie zostali nagle zaskoczeni tym, że jest coraz mniej pracy. Że firmy, które powstają, to nie będą już wielkie fabryki, ale nowoczesne start-upy, które wygenerują niewielką liczbę nowych miejsc pracy, chociaż oczywiście wysoko płatnych dla wybranej grupy kreatywnych innowatorów. Musimy rozmawiać o tym, jak zachować kompromis pomiędzy konkurencyjnością i efektywnym działaniem a dbałością o pracowników. Jest jeszcze jedna, znacznie szersza perspektywa – jesteśmy na co dzień świadkami przełomu na rynku pracy i rynku usług, choć czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ludzie na świecie, również w Polsce, korzystają z takich usług, jak Airbnb czy Uber. Z jednej strony skutki tych zmian są pozytywne, bo dają szansę na dodatkowy zarobek. Z drugiej strony zagrażają całym gałęziom gospodarki, np. przemysłowi hotelarskiemu. To są zjawiska nie do zatrzymania. I o tym trzeba już dziś rozmawiać, a nie tylko o podnoszeniu płacy minimalnej. Zresztą nie ma co się oburzać na to, że Polska konkuruje przede wszystkim niskimi kosztami pracy. Taka jest nasza rzeczywistość i szybko nie zmieni. Poprawa jakości rynku pracy w Polsce jest potrzebna, ale trzeba także spojrzeć szerzej – obecna rewolucja przemysłowa może wykreować całą masę nowych zawodów, tylko trzeba się zastanowić, jakich. To jest pytanie o to, co będą robiły nasze dzieci i nasze wnuki.

Czy to nie są zbyt odległe sprawy? Jednak żyjemy tu i teraz, w Polsce.

Jeśli już dziś nie będziemy się nad tym zastanawiać, zostaniemy zmarginalizowani. Po wieloletnich staraniach dogonienia Europy, nawet jeśli nam się uda, dogonimy Europę dzisiejszą, a tymczasem Europa będzie już daleko z przodu i znowu będziemy traktowani jak kraj słabo rozwinięty. Musimy wypracować koncepcję, pomysł na siebie i polski rynek pracy. To da nam szansę odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Ale jeśli sposobem myślenia i działania utkniemy w poprzedniej epoce, to zderzymy się z czymś, na co zupełnie nie będziemy przygotowani. To niebezpieczna perspektywa.

Co wynika z takich dyskusji tysiąca osób przez tych parę dni podczas EFNI?

EFNI miało być jednorazowym wydarzeniem. Chcieliśmy z okazji polskiej prezydencji w Radzie UE zderzyć naszych przedsiębiorców ze światem idei. Ale okazało się, że istnieje potrzeba dyskusji, która wybiega poza to, czym przedsiębiorcy zajmują się na co dzień. Stąd obecność na EFNI socjologów, ekonomistów, filozofów, także polityków, choć EFNI jest dalekie od polityki. Uczestnicy mówią, że EFNI otwiera im głowę. To jest nasz główny cel. Polscy przedsiębiorcy w niczym nie odbiegają od przedsiębiorców z Europy Zachodniej i potrzebują takich spotkań i dyskusji.

Tyle że świat zmienia się nie tylko w tej wieloletniej perspektywie, którą pani zarysowała. Europa na naszych oczach musi się zmierzyć z kryzysem uchodźczym czy rosnącą popularnością skrajnych ruchów politycznych. Czy w waszych dyskusjach nie uciekacie od spraw bieżących?

Kwestia pracy jest głównym tematem EFNI. Ale nie da się o tym rozmawiać bez kontekstu, czyli tego, co się dzieje i w Europie, i w Stanach Zjednoczonych. EFNI jest imprezą żywą, reagującą na potrzeby i oczekiwania naszych gości, a także na zmieniającą się rzeczywistość. Pomijanie tych wielkich, zasadniczych tematów pozbawiłoby nas właściwej perspektywy. Będziemy rozmawiać o Ukrainie i sąsiadach Unii, o kryzysie związanym z Brexitem, o przyszłości Europy jako wspólnoty.

Jestem jednak przekonana, że o kwestiach przyszłości pracy można mówić w fascynujący sposób. Nie sadzę, żebyśmy znaleźli odpowiedzi na wszystkie pytania, ale samo ich zadawanie jest ważne. Nie widzę żadnej sprzeczności między kwestiami bieżącymi, np. Brexitem, kryzysem związanym z uchodźcami, przyszłością strefy euro czy sytuacją USA po wyborach prezydenckich, a przyszłością pracy.

Będzie gorzej?

Będzie inaczej. W przyszłości rola organizacji pracodawców i związków zawodowych będzie inna. Związek zawodowy, który obecnie najbardziej się rozwija w USA, to związek freelancerów, działający głównie w internecie, na zasadzie kooperatywy. Z własnym funduszem ubezpieczeniowym czy pożyczkowym. To samo z pracodawcami – będą zatrudniać pracowników, z którymi nigdy się nie spotkają. Relacje zbudowane w XIX i XX wieku kompletnie się zmienią. Mnie ta nadchodząca zmiana pasjonuje, bo wyłoni się z niej jakiś nowy porządek. Czy dobry czy zły? Tego nie wiem, ale wolę mieć na niego wpływ i rozumieć, co przynosi.

Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”