Niespodzianką było natomiast to, że niektóre niedostatecznie dokapitalizowane banki natychmiast przystąpiły do uzupełniania niedoborów, choć mają na to czas do 9 listopada.
Według regulatorów, straty przebadanych banków z tytułu nietrafionych kredytów mogą w latach 2009–2010 sięgnąć 600 mld USD. Aby nie ryzykować w tej sytuacji spadku relacji „zwykłego” kapitału zakładowego do aktywów (TCE) poniżej bezpiecznego poziomu 4 proc., 10 banków potrzebuje łącznie kolejnych 74,6 mld USD.
Aby dostosować się do wymogów Fedu, Bank of America, którego kondycję oceniono najgorzej, chce zdobyć kapitał, sprzedając towarzystwo funduszy inwestycyjnych Columbia Management oraz bank First Republic, pozbywając się części udziałów w China Construction Bank oraz emitując nowe akcje. Podniesie też współczynnik TCE poprzez konwersję na akcje zwykłe papierów uprzywilejowanych, które w zamian za pomoc objął rząd. Z kolei Citigroup, która już wcześniej ogłosiła zamiar przeprowadzenia takiej operacji, obecnie planuje rozszerzyć ją o 5,5 mld USD.
Błyskawiczne działania podjął Wells Fargo, zdobywając już w piątek 7,5 mld USD z emisji nowych akcji. Morgan Stanley sprzedał akcje za 3,5 mld USD, a kolejne 4 mld uzyskał ze sprzedaży obligacji, nieobjętych rządowymi gwarancjami. Dokonując tej ostatniej transakcji, bank spełnił warunek, jaki regulatorzy postawili instytucjom planującym zwrócić otrzymaną wcześniej pomoc rządową. Zamiar taki wyraziły m.in. JPMorgan Chase i American Express.
Analityków zaskoczyło, że pomimo emisji nowych akcji, co rozwodniło kapitały banków, w piątek notowania tych instytucji zwyżkowały. Jak tłumaczyli, ujawnione dzięki testom potrzeby kapitałowe banków okazały się zdecydowanie niższe, niż się obawiano, co przywróciło zaufanie inwestorów do sektora. Pojawiły się jednak także krytyczne głosy, że celem testów było właśnie uspokojenie rynków, więc nie były one dostatecznie surowe.