Według Krugmana, amerykański rząd stosuje półśrodki, które wprawdzie utrzymują kulejącą gospodarkę oraz sektor bankowy przy życiu, ale nie dają szansy na ich uzdrowienie. – Robimy to, co robili Japończycy w latach 90. – powiedział Krugman, cytowany przez Reutera.
W ostatniej dekadzie ubiegłego wieku japońska gospodarka praktycznie stała w miejscu po okresie ostrej dekoniunktury z przełomu lat 80. i 90., która szczególnie mocno dotknęła rynek nieruchomości i giełdę. Bardzo niskiej dynamice PKB towarzyszyła też deflacja.
Zdaniem Krugmana, profesora z Uniwersytetu Princeton, powtórka z wieloletniej niemalże stagnacji jest możliwa teraz w USA oraz w strefie euro. Ale można temu zapobiec. – Coraz pilniejsza jest potrzeba wprowadzenia drugiego pakietu stymulacyjnego. Gospodarki potrzebują bardzo, bardzo mocnego bodźca – dodał Krugman.
Odnosząc się do sytuacji w branży bankowej, stwierdził, że wyniki tzw. stress testów, przeprowadzonych przez administrację USA na 19 największych krajowych bankach, dały rządowi trochę spokoju, ale nie odpowiedziały na pytanie, czy instytucje te mają dość kapitału, aby dobrze spełniać swoją rolę w gospodarce. Zdaniem Krugmana, rząd Baracka Obamy nie jest chętny do podejmowania radykalnych działań wobec banków, podczas gdy wskazane byłoby np. przejściowe znacjonalizowanie części z nich, jak Citigroup czy Bank of America.
Tymczasem kolejne sondaże ekonomistów wskazują, że sytuacja w gospodarce USA zaczyna się nieco poprawiać. Z ankiety Blue Chip Economics Indicators wynika, że spadek PKB w II kwartale może wynieść 1,7 proc., o 0,4 pkt proc. mniej, niż przewidywano poprzednio. Od III kwartału powinien być zaś notowany wzrost. W efekcie w całym roku PKB za oceanem zmniejszy się w tym roku o 2,8 proc., ale w przyszłym powinien już wzrosnąć o 1,9 proc.