Z jednej strony część instytucji informowała o bardziej sprzyjającym otoczeniu rynkowym, z drugiej – wyniki są w większości przypadków gorsze niż rok temu. Tak też jest w przypadku zagranicznych właścicieli polskich banków. Wczoraj znaczny spadek zysku pokazał UniCredit, a stratę – ING Groep.
Ich komunikaty ciągnęły wczoraj w dół europejskie giełdy. Grupujący 500 spółek finansowych indeks Bloomberga stracił aż 5,6 proc. O tyle samo staniały akcje UniCredit, a ING prawie dwukrotnie bardziej. Kurs brytyjskiego Barclaysa spadł o 7,5 proc., być może w związku z informacją, że zamierza on rozbudować pion bankowości inwestycyjnej w Europie.
Włosi zarobili w minionym kwartale 447 mln euro, czyli mniej więcej tyle, ile spodziewali się analitycy. Było to jednak o 58 proc. mniej niż rok temu i o 3/4 mniej niż przed dwoma laty, zanim rozpoczął się kryzys finansowy. Tym razem na wynikach zaciążyła nie działalność inwestycyjna, a obawy o jakość portfela kredytowego. Na tej pierwszej UniCredit stracił jedynie 93 mln euro (wobec 683 mln euro przed rokiem), dzięki „mniej skrajnym warunkom rynkowym”. Natomiast aż 1,65 mld euro odłożono w rezerwach na poczet niespłaconych pożyczek. Na wyniku odsetkowym, który wzrósł o 3,7 proc., zaciążyła deprecjacja walut Europy Środkowej, skąd właściciel Pekao czerpie 55 proc. zysków.
Duże rezerwy na złe długi utworzył również ING. Inwestor strategiczny Banku Śląskiego przeznaczył na ten cel 772 mln euro, wobec 98 mln euro przed rokiem. Strata za pierwsze trzy miesiące wyniosła 793 mln euro, ale odpowiada za nią przede wszystkim ubezpieczeniowa część grupy. Na tle konkurencji pozytywnie wyróżniła się wczoraj belgijsko-francuska Dexia, której zysk spadł o 13 proc., wyraźnie mniej od oczekiwań.
Przynajmniej osiem spośród 11 największych banków Europy Zachodniej zanotowało w I kwartale pogorszenie wyników wobec 2008 r. (nie raportował jeszcze HSBC). W przeciwieństwie do poprzednich kwartałów, większość z nich miała mniejsze straty z inwestycji, ale jednocześnie mocniej odczuła skutki recesji.