Działania te stanowią wyraźny odwrót od dotychczasowej polityki Waszyngtonu, który do niedawna był przeciwny przedwczesnej rezygnacji banków z rządowego wsparcia, aby nie zdestabilizować rynków.
Po tym, jak wiosną Rezerwa Federalna poddała 19 największych banków tzw. testom wrażliwości, zdrowszym z nich pozwolono na zwrot rządowej pomocy pod warunkiem, że udowodnią swoją zdolność do pozyskania kapitału na rynku. Z możliwości tej szybko skorzystały m.in. Goldman Sachs, Morgan Stanley i JPMorgan Chase. Dziewięciu dużych kredytodawców, m.in. Bank of America, Citigroup i Wells Fargo, wciąż jednak korzysta ze wsparcia o łącznej wartości 142 mld USD. – Dla rynków byłaby to wspaniała wiadomość, gdyby przynajmniej największe banki przedstawiły harmonogram spłaty pomocy. Oznaczałoby to, że mogą sobie radzić samodzielnie – ocenił Joel Conn, prezes firmy inwestycyjnej Lakeshore Capital.
Analitycy wskazują, że zmiana stanowiska Fed może się wiązać z jego niezadowoleniem z efektów TARP. Ten opiewający na 700 mld USD program uchronił wprawdzie wiele banków przed bankructwem, ale nie przyczynił się do nasilenia przez nie akcji kredytowej. Waszyngton planuje więc wykorzystać niewydane dotąd (około 440 mld USD) oraz zwrócone środki (72 mld USD oraz 7 mld USD odsetek) na inne programy stymulacyjne lub na zmniejszenie dziury budżetowej.
Gdyby wszystkie banki zwróciły przyznany im w ramach TARP kapitał (część środków trafiła do koncernów motoryzacyjnych oraz ubezpieczyciela AIG), koszt tej pomocy dla podatników sięgnąłby 14 mld USD – ocenił niedawno Mark Zandi, główny ekonomista należącego do agencji Moody’s portalu Economy.com.