Bank centralny spodziewa się, że w tym roku wzrost PKB w Wielkiej Brytanii wyniesie tylko około 1,5 proc., a nie 1,8 proc., jak prognozował do tej pory. – Wzrost zarówno gospodarki światowej, jak i krajowej jest zagrożony w wielu punktach i z każdym dniem zagrożenie to wzrasta – zaznaczył gubernator banku Mervyn King. Wskazał, że wpływ na brytyjską gospodarkę mogą mieć zwłaszcza problemy zadłużonych państw strefy euro.
Bez nadzwyczajnych kroków
We wtorek Rezerwa Federalna, która prowadzi politykę monetarną w USA, zdecydowała się na precedens, zapowiadając, że utrzyma swoje stopy procentowe na poziomie bliskim zera jeszcze przynajmniej przez najbliższe dwa lata. A Europejski Bank Centralny, mimo sprzeciwów, zdecydował się rozpocząć skup obligacji Włoch i Hiszpanii.
Bank Anglii żadnych tego typu nadzwyczajnych kroków nie ogłosił, zastrzegając, że może się na nie zdecydować dopiero w razie dalszego pogorszenia się perspektyw wzrostu. Na razie gospodarka musi się zadowolić tylko łagodną polityką stóp procentowych. Jak wskazał King, rynki spodziewają się do końca 2012 r. tylko jednej ich podwyżki o ćwierć punktu procentowego (główna stopa wynosi 0,5 proc.).
Na utrzymywanie stóp bardzo nisko powinna pozwolić inflacja. Z szacunków banku wynika, że jesienią powinna osiągnąć szczyt na poziomie 5 procent – takim, jak prognozowano?w maju – a potem powinna zacząć spadać i osiągnąć w ciągu dwóch lat 1,8 proc. Znów znajdzie się więc poniżej celu Banku Anglii, który wynosi 2 procent.
Prognozy jeszcze spadną?
Jak podkreślają ekonomiści, prezentowany przez Kinga kwartalny raport został przygotowany jeszcze przed ostatnią zawieruchą na rynkach. – Dlatego prognozy mogą nie uwzględniać ostatniego załamania cen akcji i surowców. To kolejny czynnik ryzyka dla nowych prognoz – wskazuje James Knightley z banku ING. W II kwartale brytyjska gospodarka zanotowała symboliczny wzrost o 0,2 proc. Niepokojące były także inne ostatnie dane, przede wszystkim spadek koniunktury w przemyśle. Ekonomiści obawiają się też negatywnego wpływu na gospodarkę zamieszek w dużych miastach.