Właśnie tym efektem bazy, czyli doskonałym wynikiem z początku roku, minister finansów Francois Baroin próbował wyjaśnić stagnację z minionego kwartału, bagatelizując jej znaczenie.
Na uczestnikach rynku komunikat urzędu statystycznego Insee zrobił jednak jak najgorsze wrażenie, bo taki wynik w drugim kwartale praktycznie wyklucza zrealizowanie prognozy całorocznego wzrostu. Rząd zakłada zwiększenie PKB w 2011 r. o 2 proc. i na tej podstawie skonstruowano cały program redukcji deficytu budżetowego. Przy wolniejszym rozwoju trzeba będzie spadek przychodów z podatków rekompensować cięciami wydatków albo podniesieniem podatkowych stawek.
Stagnację we Francji przyjęto tym gorzej, że spowodował ją spadek o 0,7 proc. wydatków konsumpcyjnych, a podstawą tamtejszej gospodarki, w przeciwieństwie do niemieckiej, jest właśnie popyt wewnętrzny. Notowania CDS-ów (najkrócej mówiąc, ubezpieczenia od niewypłacalności) na rządowe?obligacje przez minione sześć tygodni podwoiły się, a w piątek osiągnęły rekordowy poziom.
Wciąż na prostą nie może też wyjść grecka gospodarka i wszystko wskazuje na to, że czeka ją trzeci już z rzędu rok recesji. W II kwartale PKB spadł tam o 6,9 proc. w stosunku rocznym, po zniżce o 8,1 proc. w poprzednich trzech kwartałach. Mniejszy spadek wcale nie musi oznaczać poprawy, bo w ub.r. z każdym kwartałem malała podstawa porównawcza.
Danych w ujęciu kwartał do kwartału grecki urząd statystyczny tym razem nie podał. Ekonomiści spodziewali się spadku PKB w minionym kwartale o 0,8 proc. w porównaniu z I kw., kiedy wskaźnik ten wzrósł o 0,2 proc. W każdym razie staje się coraz bardziej oczywiste, że bez międzynarodowej pomocy Grecja byłaby bankrutem. Jednocześnie rosną wątpliwości, czy przy tak długiej recesji Grecja zdoła zwrócić tę pomoc. Zwłaszcza że przy ostrych oszczędnościach budżetowych, które prawie wszystkich Greków pozbawiły części dochodów, wyjście z recesji wydaje się niezwykle trudnym, wręcz karkołomnym zadaniem.