Podpisy pod porozumieniem – w obecności jeszcze wówczas premiera Rosji, Władimira Putina – złożyli szefowie obu firm: Eduard Chudajnatow i Helge Lund. Ten ostatni, pytany przez Putina o inwestycje Statoila przy wspólnym przedsięwzięciu, odpowiedział, że w grę wchodzą miliardy dolarów, ale pod warunkiem, że wspólne poszukiwania zakończą się sukcesem.

Szczegółów umowy jednak nie ujawniono. Wiadomo tylko, że Rosnieft i Statoil dla realizacji projektów na rosyjskim szelfie utworzą spółkę joint venture, w której Rosjanie będą mieli 66,7 proc. udziałów, a Norwegowie 33,3 proc. Ujawniono również, że pokrycie kosztów poszukiwań geologicznych bierze na siebie Statoil.

– Jesteśmy pewni, że projekt będzie się rozwijał pozytywnie – powiedział Putin po podpisaniu umowy agencji AFP.

Dlaczego w ogóle doszło do jej zawarcia? Rosnieft nie ma doświadczenia i swoich technologii głębokich wierceń, dlatego musi szukać kooperantów, z którymi będzie mógł wydobywać ropę i gaz w Arktyce, ale także w trudniej dostępnych złożach w samej Rosji. Dlatego kilka tygodni wcześniej rosyjski koncern podpisał także podobne porozumienia z amerykańskim ExxonMobil i włoskim Eni. Pierwsza z umów przewiduje wspólną eksploatację złóż ropy i gazu na szelfie Morza Karskiego i Morza Czarnego, a druga – również na szelfie Morza Czarnego oraz Morza Barentsa.

Oba wcześniejsze porozumienia, podobnie jak to ze Statoilem, zakładają utworzenie spółek joint venture z 66,7-proc. udziałem rosyjskiej firmy.