W pierwszym kwartale 2012 r. Ryanair wypracował 503 mln euro zysku netto. Jest to skok o 25 proc. w zestawieniu z analogicznym okresem 2010 r. Przychody spółki wzrosły w tym samym czasie o 19 proc. i wyniosły 4,3 mld euro. Spółka poinformowała, że w analizowanym okresie przewiozła o 5 proc. więcej pasażerów, niż w roku ubiegłym. Równoległe o 16 proc. w górę skoczyły ceny za przewozy, co wystarczyło, by zrównoważyć 30 proc. wzrost cen paliwa. Dobre wyniki nie wpędziły władz linii w zbyt wielki optymizm. Ostrzegły one, że w bieżącym roku fiskalnym zyski mogą być niższe.
- Recesja, cięcia, strach o przyszłość wspólnej waluty oraz niższe ceny biletów oferowane na loty ze świeżo otwieranych baz na Węgrzech, w Polsce, Hiszpanii oraz prowincjonalnych lotniskach w Wielkiej Brytanii mogą sprawić, że trudno będzie nam utrzymać rekordowe wyniki - informuje spółka w komunikacie.
Spółka prognozuje, że w bieżącym roku fiskalnym (kończy się w marcu 2013 r.), wypracuje od 400 do 440 mln euro zysku.
Optymizm nie opuszcza jednak prezesa Ryanaira. W swojej wypowiedzi dla BBC Michael O'Leary stwierdził, że jego spółka może skorzystać na „mrocznych" prognozach dla europejskich gospodarek.
- Ludzie nie przestaną jeździć na wakacje. Będą po prostu bardziej liczyć własne fundusze i w ten sposób przeniosą się do tańszych przewoźników – stwierdził. – U nas nie ma żadnych ukrytych opłat. Cena jest jasno przedstawiona. Pod tym względem jesteśmy najbardziej przyjazną linia lotniczą – dodał. Zapytany o opłaty pobierane przez Ryanaira za bagaż wyjaśnił, że zostały one wprowadzone, by zmienić przyzwyczajenia klientów. Tłumaczył, że latanie tylko z bagażem podręcznym jest zwyczajnie szybsze.