Oficjalnie EBC nie przygotowuje się na wyjście Francji z Unii Europejskiej, zajmując się raczej palącym problemem wypłacalności Grecji. Siedem długich lat bailoutów mogło być latami tłustymi tylko ze wsparciem polityków. Nieskończony dodruk pieniądza i stałe dostarczanie płynności może skończyć się wraz ze zniknięciem zaplecza politycznego.
Dług rządu Francji wynosi około 1,6 bln euro, co oznacza, że przy jakichkolwiek perturbacjach na rynku obligacji bank centralny będzie musiał posiadać odpowiednie narzędzia do interwencji. Niepewność wokół wyborów będzie prawdopodobnie zwiększać spread rentowności obligacji francuskich w relacji do innych państw strefy euro. Każdy skokowy wzrost rentowności obligacji Francji, byłby więcej niż trudny (jeżeli nie niemożliwy) do opanowania przez EBC. Stanowiłby także ogromne zagrożenie dla wspólnej waluty. Nawet najlepszy dla strefy euro scenariusz, zakładający przegraną Le Pen lub fiasko jej referendum, oznacza miesiące niepewności dla rynków finansowych.
Poparcie dla wspólnej waluty we Francji jest bardzo wysokie - według ostatniego sondażu wynosi 72 proc. Szef EBC Mario Draghi może więc spać spokojnie. Na razie.