Prezydencki kryzys mocno bije w rynek

Indeks Bovespa radzi sobie w tym roku dosyć słabo, w dużej mierze z powodu wielkiego kryzysu politycznego. Może dojść do drugiego impeachmentu prezydenta w ciągu zaledwie dwóch lat.

Publikacja: 12.07.2017 14:45

Brazylijski prezydent Michel Temer był ceniony przez środowiska biznesowe. Aż za bardzo ceniony, bo

Brazylijski prezydent Michel Temer był ceniony przez środowiska biznesowe. Aż za bardzo ceniony, bo teraz ma zarzuty korupcyjne. Swoją karierę zaczynał jako prokurator, później był przez ponad trzy dekady deputowanym do parlamentu.

Foto: Archiwum

Brazylia, jako rynek wschodzący, nie wywołuje obecnie ciepłych uczuć wśród inwestorów. Bovespa, główny indeks brazylijskiej giełdy, zyskał od początku roku tylko ok. 5 proc. Miał już za sobą okres szalonych zwyżek (jest o 48 proc. wyżej niż na początku 2016 r.), a teraz prezentuje się rozczarowująco nawet na tle indeksów z regionu. Argentyński Merval zyskał przecież od początku roku 32 proc., meksykański IPC wzrósł o prawie 10 proc., a chilijski IPSA zyskał 16 proc. Brazylijska waluta, real, umocniła się od początku roku o 1,6 proc. wobec dolara, co jest również bardzo przeciętnym wynikiem, ale przez ostatnich pięć miesięcy straciła do amerykańskiej prawie 6 proc. Nastroje inwestorów wobec Brazylii wyraźnie się pogorszyły, choć przecież kraj wyszedł już z recesji i w pierwszym kwartale doświadczył 1 proc. wzrostu PKB. Na gorsze nastroje wobec największego rynku Ameryki Południowej z pewnością ma wpływ tegoroczna przecena na rynku naftowym, ale w dużo większym stopniu polityka. Brazylii grozi drugi impeachment prezydenta w ciągu dwóch lat, a na jaw wychodzą coraz to nowe skandale korupcyjne.

Skorumpowani do szpiku kości

GG Parkiet

W maju 2016 r. ze stanowiska została odwołana przez parlament socjalistyczna prezydent Dilma Rousseff. Odwołano ją w związku z gigantyczną aferą korupcyjną wokół państwowego koncernu naftowego Petrobras i powiązanej z nią sieci kupowania wpływów. W ramach śledztwa o kryptonimie „Myjnia samochodowa" skazano w związku z korupcją w Petrobrasie blisko setkę osób, a ich łączne wyroki przekroczyły 1000 lat więzienia. Rousseff nie została przyłapana na łapownictwie, ale była wcześniej przewodniczącą rady nadzorczej Petrobrasu, i to w czasie, gdy ten korupcyjny system powstawał. Jej następcą na stanowisku prezydenta został dotychczasowy wieceprezydent Michel Temer, polityczny weteran, szef programowo obrotowej Partii Ruchu Demokratycznego i zarazem jeden ze sprawców „konstytucyjnego puczu", w ramach którego pozbyto się Rousseff. Po przejęciu najwyższej władzy dokonał zwrotu w polityce gospodarczej państwa – z socjalistycznej ku bardziej probiznesowej. Inwestorzy to docenili, na co wskazywały choćby silne zeszłoroczne zwyżki indeksu Bovespa.

Wielkie gospodarcze i polityczne nadzieje związane z rządami Temera są już jednak przeszłością. Obecny prezydent był już od dawna posądzany o korupcję, ale tym razem prokuratura zdołała zgromadzić przeciwko niemu bardzo solidny materiał. Temer stał się pierwszym urzędującym prezydentem, któremu prokuratorzy przedstawili zarzuty przyjmowania łapówek. Prowadzą też śledztwo w sprawie dokonywanej przez niego obstrukcji wymiaru sprawiedliwości, a także uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. W maju dziennik „O Globo" opublikował stenogramy rozmów prezydenta dotyczących łapówek otrzymywanych od Joesleya Batisty, prezesa JBS, największego brazylijskiego producenta mięsa. Temer na tych nagraniach zatwierdzał również przekazywanie łapówek swojemu politycznemu sojusznikowi Eduardo Cunha, będącemu wówczas przewodniczącym izby niższej parlamentu (odszedł z tego stanowiska w niesławie i ma zarzuty korupcyjne). Po ujawnieniu tych stenogramów przez kraj przetoczyła się fala protestów związkowców (i tak już nielubiących prezydenta z powodu forsowanej przez niego polityki cięć fiskalnych i prób liberalizacji rynku pracy), ostro tłumionych przez policję. Poparcie społeczne dla Temera spadło w sondażach do zaledwie 7 proc., a niezadowolenie z jego rządów wyrażali również politycy jego partii. Zaczęło się też sypać jego otoczenie polityczne. Geddel Vieira Lima, polityk odpowiedzialny za współpracę prezydenta z parlamentem, został aresztowany i oskarżony o malwersacje w państwowym banku Caixa Economica Federal. Pod koniec czerwca prokurator generalny przedstawił zarzuty korupcyjne wobec prezydenta. Parlament ma wkrótce zdecydować, czy głowa państwa zostanie osądzona przez Sąd Najwyższy. Jeśli zdecyduje o tym 180 deputowanych niższej izby, Temer zostanie odsunięty od władzy na 180 dni i zacznie się jego proces. Szanse na to, by po tym został przywrócony na stanowisko, są niemal zerowe. Może się okazać, że aż do 2018 r. tymczasowym prezydentem będzie kolejna po Temerze osoba w linii sukcesji – Rodrigo Maia, przewodniczący niższej izby parlamentu, polityk centroprawicowej partii Demokraci.

– Po impeachmencie Dilmy Rousseff, byłej brazylijskiej prezydent zamieszanej w dość głośną aferę korupcyjną, inwestorzy oczekiwali minimalizacji ryzyka politycznego. Michel Temer, uprzednio pełniący funkcję wiceprezydenta, miał się przyczynić do budowania obrazu Brazylii wolnej od łapówek, co miało ważyć między innymi na wyższej atrakcyjności inwestycyjnej. Wyciek kolejnego skandalu skutecznie oddala wizję stabilności dość świeżo powołanego gabinetu, mającego za cel walkę z panującą dekoniunkturą. Naszym zdaniem inwestorzy zainteresowani spółkami z indeksu Bovespa mają świadomość, że na potencjalnym przetasowaniu na brazylijskiej scenie politycznej wielkim wygranym będzie Rodrigo Maia. Powołanie przewodniczącego Izby Deputowanych na stanowisko prezydenta powinno oznaczać pozostanie przy status quo, Maia bowiem nie należy do grona tych polityków, którzy byliby w stanie przeforsować postanowienia dość daleko idącej reformy gospodarczej – mówi „Parkietowi" Kornel Kot, analityk Domu Maklerskiego TMS Brokers.

– Mimo że nie można bronić korupcji, to kolejny impeachment w tak krótkim okresie oznaczałby dla Brazylii powrót niepewności. Ponadto agenda reform, która została przyjęta otwartymi ramionami przez inwestorów, byłaby największą ofiarą politycznych zawirowań. Byłby to cios w zaufanie inwestorów, co skutkowałoby odpływem kapitału. Brazylia była postrzegana jako motor pozytywnych zmian politycznych w Ameryce Południowej. Skorzystały z tego inne państwa, do których wrócili inwestorzy, tak jak do Argentyny. Jednak skandal w Brazylii może w krótkim okresie uderzyć w nastroje w całym regionie – uważa Michael Boye, trader na rynku instrumentów dłużnych Saxo Banku.

Giełdowe wstrząsy

Analitycy spodziewają się więc, że brazylijskie aktywa mogą w nadchodzących miesiącach doświadczyć dużej zmienności. W połowie zeszłego tygodnia indeks Bovespa przekraczał 62 tys. pkt, ale polityczna niepewność może go zepchnąć niżej. – Scenariusz postępującej destabilizacji politycznej powinien bez żadnego problemu zepchnąć indeks Bovespa pod okrągły poziom 60 tys. pkt. Według naszych szacunków zasięg potencjalnej przeceny może sięgnąć nawet 20 proc. Dawkę negatywnych emocji na brazylijskim parkiecie zdołał wymazać antybohater całego przedstawienia. Michel Temer zostanie zapamiętany nie tylko jako kolejny polityk zamieszany w aferę korupcyjną, ale również jako osoba składająca podpis pod reformą systemu emerytalnego, która spotkała się z dużym sprzeciwem społeczeństwa. Obecnie inwestorzy czekają na kolejne ustawy wdrożone przez brazylijski rząd, którego zadaniem jest przywrócenie gospodarki na szybsze oraz bardziej stabilne tory. Napływ pozytywnych doniesień, wśród których znajduje się prognozowany przez nas dodatni wzrost gospodarczy, będzie skutkował powrotem w okolice tegorocznych maksimów. Należy domniemywać, że przez pewien czas siła popytu będzie niewystarczająca do wypchnięcia indeksu Bovespa nad poziom 70 tys. pkt – wskazuje Kot.

– Do najważniejszych wewnętrznych czynników ryzyka należą niepewność polityczna związana z prezydenturą Michela Temera oraz wysoki poziom korupcji. Z tych powodów agencje ratingowe mogą obniżyć ocenę Brazylii, obecnie znajdującą się na poziomie BB. Istnieje również kilka zewnętrznych zagrożeń, takich jak prawdopodobny koniec akomodacyjnej polityki monetarnej w USA i strefie euro, a tym samym odpływ pieniędzy z rynków wschodzących. Brazylijskiej gospodarce może zaszkodzić spadek cen surowców, których ten kraj jest ważnym eksporterem. A ponieważ 40 proc. brazylijskiego eksportu trafia do Azji, istotnym czynnikiem ryzyka jest również spowolnienie w Chinach – mówi „Parkietowi" Miroslav Novak, analityk instytucji płatniczej Akcenta. Brazylijski bank centralny może próbować pobudzić gospodarkę za pomocą obniżek stóp procentowych, co mogłoby jednak uderzyć w kurs reala. – Obniżanie stóp procentowych w Brazylii przy jednoczesnym wzroście stóp w USA, a także w strefie euro, będzie się negatywnie odbijać na kursie brazylijskiego reala. W rezultacie nałożenia się wszystkich tych czynników zakładam deprecjację reala brazylijskiego zarówno w stosunku do dolara, jak i euro w ciągu najbliższych miesięcy. Spodziewam się, że pod koniec 2017 r. kurs będzie oscylował wokół 3,80 BRL/USD i 4,40 BRL/EUR – prognozuje Novak.

Wygląda więc na to, że Brazylia prędko nie powróci do grona rynków wschodzących preferowanych przez inwestorów. Kto miał zarobić na szalonej hossie, już zarobił...

Gospodarka światowa
Na czyje zwycięstwo stawia rynek?
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka światowa
USA: inwestorzy zaczęli wątpić w swoją strategię wyborczą
Gospodarka światowa
Komu sprzyjają fortuna i sondaże na ostatniej prostej kampanii?
Gospodarka światowa
Czy hazard wykreuje prezydenta USA? Bukmacherzy lepsi niż Instytut Gallupa
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Gospodarka światowa
Warren Buffett pozbywa się akcji Apple. Miliarder gromadzi gotówkę
Gospodarka światowa
Kurs akcji pomnożony przez 70 tysięcy. Kto się tak obłowił?