W ramach planu ReArm Europe Ursula von der Leyen, przewodnicząca KE, zaproponowała m.in. zwiększenie przestrzeni fiskalnej na wydatki na obronność. Jednym z instrumentów ma być uruchomienie tzw. klauzuli wyjścia, tak by państwa członkowskie mogły ponosić większe nakłady na zbrojenia bez obaw, że wpadną w procedurę nadmiernego deficytu. Jakie to może nieść konsekwencje dla polskich finansów publicznych?
Wydatki na wojsko a deficyt
– Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, ale co do zasady, można założyć, że będzie to rozwiązanie dla nas korzystne – komentuje Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku. I na pewno korzystniejsze od obecnych reguł fiskalnych, które mimo największych w UE wydatków na obronność i tak ukarały Polskę procedurą nadmiernego deficytu i koniecznością fiskalnego zaciskania pasa.
Zgodnie z tymi regułami deficyt finansów publicznych można „obniżyć” jedynie o nowe inwestycje militarne, a do tego już zrealizowane. Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, wylicza, że w takim ujęciu korekta deficytu w 2024 r. wyniosła tylko 0,2 proc. PKB. To tyle co nic, wobec 4 proc. PKB wydatków zbrojeniowych deklarowanych przez rząd w minionym roku.
Tego, jak ma wyglądać klauzula wyjścia według nowej propozycji, jeszcze dokładnie nie wiadomo. Podejście Brukseli może być bardzo szerokie, wyłączające z deficytu wszystkie nakłady na armię (w tym też na utrzymanie żołnierzy), albo nieco węższe, wprowadzając pewne ograniczenia co do kategorii wydatków.