Główne indeksy amerykańskie zanotowały solidarne zwyżki, z których na plan pierwszy wybił się wzrost Nasdaqa Composite o 7,3 procent, gdy DJIA zyskał 4,9 procent przy umocnieniu S&P500 o 5,7 procent. Wzrostami w USA nie potrafiła posilić się Europa, która starała się powielać ruchy Wall Street, ale finalnie niemiecki DAX skończył tydzień spadkiem o 1,3 procent, gdy francuski CAC stracił 2,3 procent. Z perspektywy końca tygodnia widać, iż na pierwszym planie była zmienność generowana przez kolejne decyzje amerykańskiego prezydenta na froncie wojny celnej, który w pierwszej połowie tygodnia wytaczał coraz cięższe działa, by w drugiej wycofać się – przynajmniej w części - na pozycje sprzed 2 kwietnia. W istocie, jeszcze w środę rynki operowały w kontekście dramatycznych zaostrzeń wojny celnej USA z całym światem, by w czwartek już operować w kontekście wycofania się Donalda Trumpa z ceł nałożonych tydzień wcześniej przy stale obecnej walce z Chinami. W końcówce tygodnia cła na większość importu w USA spadły do 10 procent, gdy na towary z Chin wzrosły do 145 procent. Ostatni element znalazł odpowiedź Chin w postaci podniesienia stawek celnych na towary z USA do 125 procent oraz zestawu innych ograniczeń handlowych nałożonych na spółki amerykańskie. Finałem był rynkowy chaos, który wymusił na inwestorach wejście w weekend z graniczną niepewnością, co do dalszego scenariusza.
Równie ciekawe rzeczy działy się na rynku długu, który w środku tygodnia znalazł się w położeniu właściwie kryzysowym. Pochodną wojny celnej prowadzonej przez USA okazała się wiarygodność aktywów amerykańskich w całości. Spadkom na rynkach akcji towarzyszyło osłabienie dolara oraz wzrost rentowności długu, a więc wyprzedaż obligacji razem z aktywami ryzykownymi. W praktyce, inwestorzy pozbywali się aktywów amerykańskich w modelu znanym z ucieczki kapitałów z rynków wschodzących, co oznaczało, iż USA znalazły się na progu kryzysu finansowego. W efekcie – jeśli zaakceptować fakt, iż amerykański długu jest fundamentem całego systemu finansowego na świecie – w połowie tygodnia cały świat stanął na progu nowego kryzysu finansowego. Wyliczone wyżej działania prezydenta Trumpa były takie, a nie inne, bo w Waszyngtonie pojawiła się świadomość, iż rynki operują już w ułożeniu, którego nie da się kontrolować przeciekami, marketingiem politycznym na platformach społecznościowych i zwyczajnym zaklinaniem rzeczywistości propagandą w telewizji. Rynek długu powiedział sprawdzam i właśnie w tym punkcie leży przyczyna wycofania się Donalda Trumpa z ostatnich działań, co tak bardzo ucieszyło rynki akcji. Na poziomie faktów wojna celna nie została jednak zakończona tylko sprowadzona do konfrontacji między USA i Chinami oraz ledwie zamrożona na innych frontach na 90 dni. Kolejne dni pokażą, czy skończy się to szybkimi negocjacjami, czy raczej kolejnym wezwaniem do działania wysłanym przez rynek długu do Waszyngtonu.
Niestety, zeszłotygodniowe wycofanie się Donalda Trumpa z wcześniejszych pozycji oznacza też, iż USA znalazły się w trudniejszym położeniu. Kryzys zaufania na rynku długu pokazał słaby punkt, w który mogą bić teraz władze w Pekinie, gdyż Chiny są jednym z największych wierzycieli USA. Można zakładać, iż Chiny nie użyją tego na poziomie praktycznym – wyprzedaż długu oznaczałaby wielkie straty finansowe – ale dla rynków ma to mniejsze znaczenie. Nad rynkiem długu wisi bowiem ryzyko takiego wydarzenia, które można zneutralizować tylko i wyłącznie negocjacjami handlowymi USA z Chinami. W praktyce trudno jednak oczekiwać szybkiego porozumienia, więc należy liczyć się z kolejnymi szokami, co w praktyce oznacza sesje w ramach większej zmienności. Średniookresowo wojna celna wypowiedziana przez Trumpa całemu światu dopiero zacznie materializować się na poziomie efektów gospodarczych, które będą szczególnie mocno odczuwalne w USA. W efekcie, należy zakładać, iż podaż nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a spadki znajdą raczej kontynuację niż zakończenie. Ponadto, bessa na indeksach amerykańskich (Nasdaq Composite, Russell 2000) jest już faktem, nawet jeśli S&P500 wybronił się przed zejściem pod jej próg definiowany 20-procentowym odejściem od szczytu hossy. Kolejne rynki powinny za chwilę dołączyć. W praktyce za wcześnie jest na wdrażanie strategii zakupów na korekcie. W istocie, w obecnym układzie sił stale więcej jest przestrzeni do sprzedawania rajdów byków niż kupowania przecen. Zmiana tego układu sił wymaga pojawienia się na horyzoncie cienia szansy na nowy układ sił po wojnie celnej, którego dziś zwyczajnie nie widać, bo będzie dopiero negocjowany.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ