Rok inwestycji
Mimo wiary w polskiego konsumenta gwiazdą 2025 r. mają być inwestycje, przede wszystkim publiczne, współfinansowane ze środków unijnych. Ekonomiści ING Banku Śląskiego spodziewają się, że do finalnych beneficjentów pieniędzy z KPO i polityki spójności trafi łącznie około 95 mld zł, wobec 40 mld zł w 2024 r. „Na koniec 2024 r. ok. 90 proc. środków z KPO jest w naborach, a ok. 35 proc. części grantowej zostało już zakontraktowane” – zauważają.
Tak naprawdę ożywienie w inwestycjach nie jest kwestią wiary – wiadomo, że ono przyjdzie, zresztą pierwsze jego symptomy chyba już widać m.in. w segmencie infrastrukturalnym. Ważniejszym „zakładem” ekonomistów jest to, kiedy ten boom nastąpi. Część ośrodków analitycznych spodziewa się, że dojdzie do tego jeszcze w pierwszej połowie roku, inne raczej spodziewają się go bliżej końca roku. Na dziś średnia prognoz wskazuje na wzrost inwestycji o ponad 7 proc. rok do roku w 2025 r., wobec zapewne około 1,5–2 proc. w tym roku.
Przemysł liczy na Zachód
Przyszły rok nadal ma upłynąć pod znakiem ujemnego eksportu netto w polskiej gospodarce. Z jednej strony dynamikę importu pompować będzie wysoki popyt wewnętrzny – zarówno z sektora prywatnego, jak i publicznego (zbrojenia). Z kolei na dynamikę eksportu negatywnie oddziaływać będzie wciąż osłabiony popyt ze strefy euro. Prognozy wskazują, że gospodarka unijna powinna się dalej rozkręcać, stymulowana obniżkami stóp procentowych, ale będzie to proces ociężały. Źródłami niepewności dla niej i dla Polski – oczywiście poza sytuacją geopolityczną (Ukraina, Bliski Wschód) – będzie kształt polityki handlowej USA pod prezydenturą Donalda Trumpa, a także napięta sytuacja polityczna w największych gospodarkach Europy: Niemczech i Francji.
Inflacja cały rok ponad celem?
Od września inflacja roczna weszła na poziom około 5 proc. i wygląda na to, że zejdzie z niego dopiero na przełomie II i III kwartału 2025 r. W międzyczasie, w pierwszych miesiącach roku, może nawet dotrzeć w pobliże 6 proc. To z jednej strony efekt wysokiej bazy sprzed roku. Z drugiej np. solidnych podwyżek gazowych taryf dystrybucyjnych czy akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe od 2025 r. Ekonomiści PKO BP wskazują też na niepewność co do skali podwyżek cenników (do których zwyczajowo dochodzi na początku roku) po okresie nieco rzadszych aktualizacji cen w 2024 r.
Z trzeciej strony – po prostu w rocznej dynamice cen cały czas będzie widać efekty częściowego odmrożenia cen energii z lipca 2024 r. (do czerwca 2025 r. włącznie) czy podwyżki VAT na żywność z 0 do 5 proc. z kwietnia 2024 r. (do marca 2025 r. włącznie). A z czwartej: wciąż mamy podwyższoną inflację bazową, wiedzioną m.in. wysoką dynamiką cen w sektorze usługowym – i tu poprawa w 2025 r. powinna być tylko stopniowa.
Od lipca inflacja powinna spaść w okolice lub poniżej 4 proc. Sam efekt bazy na cenach energii obniży inflację o ponad 1 pkt proc. (acz w przeciwnym kierunku, o około 0,4 proc., oddziaływałoby przywrócenie na rachunki za energię opłaty mocowej). Źródłem niepewności jest to, co stanie się z cenami prądu po wrześniu, gdy – zgodnie z obecnym stanem prawnym – zostaną odmrożone. Dziś zamrożona cena to 500 zł za MWh, a taryfowa – 623 zł/MWh. Część ośrodków analitycznych przewiduje, że po wrześniu (czy to w wyniku przedłużenia działań osłonowych, czy tak dużej skali obniżki taryf w międzyczasie) rachunki za prąd nie urosną. Inne rysują scenariusz, w którym nowa taryfowa cena będzie jednak gdzieś pomiędzy 500 a 623 zł/MWh. To implikuje różne trajektorie inflacji w IV kwartale 2025 r. – odbicie (czego obawia się m.in. prezes NBP Adam Glapiński) albo jego brak.