Minister aktywów: Czas halucynacji w gospodarce minął

Jest takie powiedzenie, że wizja bez realizacji to halucynacja. I mam wrażenie, że pomysły PiS, jak CPK, to była taka zbiorowa halucynacja. Moją wizją jest, żeby spółki z udziałem Skarbu Państwa działały racjonalnie, na zasadach ekonomicznych, na bazie rzetelnych analiz, z szacunkiem dla corporate governance – mówi Jakub Jaworowski, szef MAP.

Publikacja: 19.11.2024 06:00

Jakub Jaworowski, szef MAP

Jakub Jaworowski, szef MAP

Foto: Ministerstwo Aktywów Państwowych

Panie ministrze, po co państwu wytwórnia porcelany w Bolesławcu? Świetne wzory. Pewnie świetnie daliby sobie radę na rynku jako firma prywatna.

Rozumiem, że to pytanie szersze, o prywatyzację. Uważam, że udział państwa w gospodarce i w niektórych firmach jest absolutnie konieczny. Są takie sektory, w których państwo powinno być obecne. Ale jak patrzę na nasze portfolio, to też zastanawiam się, czy powinniśmy być obecni we wszystkich tych spółkach i wszystkich sektorach. W tej chwili nie ma żadnych planów prywatyzacyjnych, ale na pewno jakiś ranking ważności jest. Warto przy tym pamiętać, że większość spółek w naszym portfelu to nie są spółki państwowe, lecz z udziałem Skarbu Państwu. To kluczowe rozróżnienie, bo my w większości tych firm nawet nie mamy większości. Jesteśmy dominującym akcjonariuszem, ale nie jesteśmy większościowym. Nie ma co ukrywać, że zwłaszcza w ostatnich ośmiu latach, corporate governance, to, w jaki sposób zachowywał się tam dominujący akcjonariusz, mogło być powodem tego, że inwestorzy nie mieli zaufania. Przewidywalność działań spółek była mniejsza i mniejsza była wiara w to, że zarządy, rady nadzorcze optymalizują wyniki finansowe i pozycje rynkowe. Inna ich funkcja była optymalizowana. To szkodziło spółkom, ale też giełdzie. I teraz jednym z moich głównych zadań jest poprawienie ładu korporacyjnego. To nie jest takie proste i zajmie czas. Musimy jednak odzyskać zaufanie inwestorów. Pracujemy nad tym, mówiłem o tym w zeszłym tygodniu na giełdzie.

Dzisiejsza opozycja mówi, że jak oni rządzili, spółki te miały bardzo dobre wyniki, a dziś jest znacznie gorzej, bo do rządzenia dorwali się nieudacznicy.

Gdyby bezczelność mogła latać, to cały PiS byłby dzisiaj na Księżycu. Mówienie dzisiaj, że wyniki w 2024 r. są winą zarządów, które – przypominam – w większości zaczęły działać dopiero w tym roku, zwykle kilka miesięcy temu, to bezczelność. Oczywiście oni pewnie wymieniliby zarządy i rady nadzorcze w jedną noc, ale my robiliśmy to stopniowo, zgodnie z wymogami korporacyjnymi. To, co dziś dzieje się w spółkach Skarbu Państwa, to zatem efekt rządów poprzedników, z tego biorą się te gorsze wyniki. Myśmy tu przyszli w dużej mierze do sprzątania. Weźmy Orlen. Jego zarząd robi odpisy w związku z inwestycją w Olefiny, w zasadzie powinien to jednak zrobić poprzedni zarząd, bo już w 2023 r. było wiadomo, że ta inwestycja jest niedoszacowana. Zresztą pierwsze przeszacowanie kosztów tej inwestycji zrobił sam PiS, i to z 8,3 mld zł na, bagatela, 25 mld zł. Teraz okazuje się, że to ciągle dalece za mało. Powiem więcej, mamy do czynienia z działaniem w recydywie. Widać to właśnie w Orlenie, gdzie poprzedni rząd PiS doprowadził do zakupu rafinerii w Możejkach, która do dzisiaj się nie zwróciła. Potem działali już sprawniej, bo wtedy straty wyniosły kilka miliardów złotych, a teraz kilkadziesiąt. I tak jest w zasadzie we wszystkich spółkach, gdzie zaczynamy sprzątać. Milion samochodów elektrycznych, dwie wieże w Ostrołęce, budowanie elektrowni węglowej w Puławach, projekt Polimery w Azotach, można tak wymieniać. To była megalomania bez kompetencji. I ta megalomania kończy się w wielu miejscach po prostu tragicznie, także dramatami społecznymi. Piramidalną więc bezczelnością jest, że ludzie, którzy rządzili osiem lat, nagle rozdzierają szaty, że my nie realizujemy ich projektów. Mieli osiem lat, żeby zacząć budowę CPK, jest puste pole. Mieli osiem lat na budowę elektrowni atomowej, jest puste pole. Mieli osiem lat na Izerę itd.

Czytaj więcej

Marcin Zieliński, FOR: Prywatyzacja przez giełdę? Świetny pomysł

Uporządkujmy to. Zacznijmy od jednego z najważniejszych wyzwań, czyli od energetyki. Mamy wrażenie, że po ostatnich latach rządów jest z nią mniej więcej tak jak w dowcipie z czasów PRL o wprowadzeniu socjalizmu na Saharze, po którym zabrakło tam piasku. Co chcecie zrobić, żeby zapanować nad sytuacją?

To rzeczywiście jedno z największych wyzwań, jakie stoi przed państwem. Mamy bowiem spółki i bloki węglowe, przynajmniej w części nierentowne, które ze względu na ich spadające wykorzystanie w zasadzie powinno się wygaszać. Z drugiej strony jednak, jako państwo, jesteśmy zobowiązani do tego, żeby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, czyli w uproszczeniu zapewnić nieprzerwane dostawy prądu dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw po społecznie akceptowanych cenach. I dlatego jeszcze przez co najmniej dziesięć lat przynajmniej część energetyki węglowej będzie musiała istnieć. Ona już pewnie będzie produkować coraz mniej energii, ale ta moc będzie musiała być dostępna w systemie na potrzeby operatora w sytuacjach braku energii ze źródeł odnawialnych. I to, co musimy zrobić, to opracować takie mechanizmy, które zagwarantują to po 2028, 2030 r. To absolutnie najbardziej palące zadanie. O mechanizmach utrzymywania mocy w systemie rozmawiałem w zeszłym tygodniu w Brukseli z naszymi europosłami: przedstawiłem im kwestie, które z naszego punktu widzenia należy podnosić w Parlamencie Europejskim. Jeśli te mechanizmy nie zostaną opracowane i zaakceptowane w UE, będziemy siedzieć przy świeczkach. I to absolutnie nie są żarty, bo niespełna dwa tygodnie temu mieliśmy sytuację, gdy w systemie brakowało mocy. Drugi raz w historii. Oczywiście większość z nas, a może wszyscy, zgodzi się, że chciałaby mieć energię ze źródeł ekologicznych, niskoemisyjnych. Natomiast tak się składa, że tego feralnego dnia po południu 97–98 proc. energii elektrycznej było w Polsce produkowane z węgla, ze źródeł emisyjnych.

Bo akurat nie wiało?

Tak. Specyfiką naszego regionu Europy jest to, że jak u nas nie wieje i nie świeci, to w zasadzie w krajach ościennych też nie wieje i nie świeci. I nie ma skąd sprowadzić energii. Niemcy w tym momencie 50 proc. energii elektrycznej produkowali ze źródeł konwencjonalnych. To jasno pokazuje, że przez kolejne dziesięć lat musimy utrzymywać energetykę emisyjną po to, żeby utrzymać moc w systemie. Innej możliwości po prostu nie ma.

A inwestycje w magazyny energii z wiatraków czy fotowoltaiki? Można w to zaangażować szerzej prywatny kapitał.

Chcą mnie panowie wciągnąć w techniczną dyskusję, a ja nie czuję się tu do końca pewnie. Natomiast z naszych dyskusji z PSE wynika, że niestety magazyny energii nie załatwiają problemu, bo okresy bez wiatru i słońca mogą trwać kilka, a nawet kilkanaście dni.

Tu nasuwa się pytanie o elektrownię atomową. Co z nią?

Projekt atomowy jest w Ministerstwie Przemysłu i nie leży w naszej gestii. Jako przedstawiciel rządu mogę tylko powiedzieć, że ten projekt jest bardzo ważny i już w trakcie realizacji. Zanim jej bloki wejdą do systemu, upłynie jednak jeszcze sporo czasu.

To może teraz Orlen? Czy musi dźwigać wszystkie biznesy, które ma skupione wokół siebie? Paczki, gazety regionalne i mnóstwo innych…

Jako akcjonariusz uważamy, że co do zasady spółki powinny się koncentrować na swojej podstawowej działalności. To znaczy, PZU powinno ubezpieczać, a Orlen powinien produkować i sprzedawać paliwa oraz energię. Niespecjalnie mieści się w tym drukowanie prasy. PiS grał w trzy karty i to wszystko przerzucał, kombinował, co doprowadziło do takich anomalii. Takich przypadków jest oczywiście więcej.

I co z tym zrobić? Sprzedać?

To już pytanie do Orlenu.

Wywołał pan temat PZU. Ważna spółka. Pisze w tej chwili nową strategię. Czy w tej strategii nadal będą banki?

Cóż, jeśli spojrzeć na porównywalne spółki ubezpieczeniowe w Europie, wydaje się sytuacją nietypową, że duży ubezpieczyciel kontroluje duży bank. A dwa banki, które w dodatku jakoś ze sobą konkurują? To już bardzo dziwna sytuacja. Strategia PZU będzie zapewne służyła temu, żeby przedstawić jakiś sensowny pomysł rozwiązania tej sytuacji.

A jest ten pomysł?

Zakładam, że jest, bo wydaje się, że to jest sytuacja nie do utrzymania.

Widzi pan jakąś metodę ewentualnego wydzielenia banków z Grupy PZU?

Metod jest pewnie mnóstwo.

Prywatyzacja?

Jedną z głównych przyczyn, dla których państwo chce być w sektorze bankowym, jest to, żeby centra decyzyjne były w Polsce. Żeby w razie jakiegoś wielkiego kryzysu czy zawirowań decyzje o tym, czy na przykład skracać linię kredytową, czy nie skracać, były podejmowane tu, w Polsce. Aby te decyzje uwzględniały interesy naszej gospodarki, a nie interesy właściciela, który jest gdzieś daleko. Owszem, państwo mógłby wyręczać kapitał prywatny. Tak jest we Francji, gdzie dużą rolę w systemie bankowym odgrywa francuski kapitał prywatny. To on, a nie państwo, w znacznym stopniu kontroluje banki. Tyle że my ciągle nie jesteśmy jeszcze na tym etapie rozwoju kapitalizmu i gospodarki rynkowej. U nas nadal brakuje kapitału.

Poczta Polska. Da się uratować tę firmę? Warto to robić?

Krótka odpowiedź: tak i tak. Uważam, że plan transformacji Poczty, który jest teraz wdrażany, jest w stanie wyprowadzić ją na prostą. W ostatni piątek Komisja Europejska dała zielone światło dla naszych planów przekazania Poczcie rekompensaty w wysokości ok. 865 mln euro za świadczenie powszechnych usług pocztowych w latach 2021–2025. To pozwoli uruchomić kolejne kroki planu transformacji, który obejmuje duży program dobrowolnych odejść dla ponad 9 tys. osób. Oczywiście to jest bardzo bolesne dla ludzi dotkniętych tym procesem, ale bez tego Poczty nie uda się uratować. Staraliśmy się możliwie maksymalnie zadośćuczynić odchodzącym pracownikom, którzy dostaną odprawy w wysokości 12 pensji. Warto dodać, że zarząd Poczy nie zamierza zamykać placówek i zwalniać listonoszy. Czy warto ratować Pocztę? Poczta jest ofiarą postępu technologicznego i straconych szans. Transformacja ma sprawić, że stanie się w większym stopniu firmą logistyczną niż czysto pocztową. Ale klasyczna poczta też absolutnie ma sens, bo to jest usługa publiczna, do której się zobowiązujemy. Zresztą te pieniądze, na których wypłacenie pozwoliła Komisja Europejska, to rekompensata za świadczenie tej usługi. Poczta musi prowadzić placówki także w miejscach, w których z biznesowego punktu widzenia może to być nieopłacalne. Decyzja KE jest dużym sukcesem i krokiem w kierunku uratowania Poczty, choć cały czas jesteśmy na początku wyboistej drogi.

Azoty. Wielkie straty, wielki konkurencyjny import ze wschodu. Nie da się tego importu zablokować?

Pracujemy nad tym, żeby ten import zatrzymać. W zeszłym tygodniu rozmawiałem również o tym w Brukseli. Ten import jest szalenie szkodliwy dla Azotów, ale też w ogóle dla przemysłu chemicznego w Europie. Moim zdaniem to jest element rosyjskiej wojny hybrydowej z Europą. 80 proc. kosztów nawozu to koszt gazu. Rosjanie i Białoruś poprzez ceny dumpingowe nawozów destabilizują nasze rynki. I omijają sankcje na import gazu. W tym roku import nawozów ze wschodu wzrósł o połowę w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Musimy to zahamować. Nie chcemy iść drogą sankcyjną, bo zakłada ona jednomyślność, a wiemy, że tej nie będzie. Dlatego idziemy w kierunku ceł. Wydaje nam się, że 30–40-proc. cło powinno zatrzymać import ze wschodu. Taki będzie nasz postulat. Ale to nie jest tak, że to w jakiś cudowny sposób uzdrowi Azoty. Nawozy ze wschodu, ale też ceny gazu i decyzje korporacyjne podjęte przez poprzedników ciągną tę firmę pod wodę. Ta megalomania PiS i magiczne myślenie, w przypadku Azotów to projekt Polimery, czyli pomysł, by budować jeden z największych kompleksów petrochemicznych w Europie. Sama inwestycja, jeśli byłaby dobrze zarządzana, mogłaby być zyskowna. Natomiast tak duża inwestycja była ponad finansowe siły Azotów, co spowodowało, że zadłużenie wzrosło z ok. 2 mld zł do ok. 7 mld zł przy EBITDA na poziomie ok. 1 mld zł. Żadna spółka prywatna by tego nie wytrzymała. Nie zazdroszczę zarządowi, bo ma bardzo trudną pracę do wykonania i trudne decyzje przed sobą. Wiem, że także pracują nad całościowym planem transformacji. Będziemy walczyć o to, żeby zdjąć z nich chociaż jeden negatywny czynnik w postaci importu nawozów ze wschodu.

Fabryka amunicji. Państwo w to wejdzie?

Dziś na posiedzeniu rządu MAP stawia ustawę, która umożliwi wybudowanie fabryki amunicji. Ustawa pozwoli na przeniesienie środków, głównie z budżetu MON, do Funduszu Inwestycji Kapitałowych, który będzie finansował odpowiednie projekty. Gdy mówimy „fabryka amunicji”, widzimy jakiś jeden wielki zakład, ale to jest tak naprawdę szyld, za którym kryje się szereg zakładów. W jednym to będzie rozszerzenie działalności, w innym będzie nowa linia produkcyjna. Trzeba też pozyskać licencje. To jest duży, dosyć skomplikowany program. W tej chwili produkujemy w Polsce kilkanaście tysięcy sztuk amunicji wielkokalibrowej, 155 mm, w dużej mierze jednak z komponentów sprowadzanych. Dążymy do istotnego zwiększenia produkcji i polonizacji kolejnych komponentów pocisku.

Ile potrwa ta budowa?

Sama budowa w większości zakładów ma potrwać dwa–trzy lata. Do końca roku chcemy zakończyć proces legislacyjny, aby pieniądze, które mają pochodzić z tegorocznego budżetu MON, nie przepadły. Nie ulega wątpliwości, że to jest projekt i przedsięwzięcie na miarę bezpieczeństwa państwa, interesu narodowego. To górnolotne określenie, ale najlepiej tu pasuje. Zakładam więc, że będzie ogólnonarodowa zgoda. To po prostu musi się wydarzyć.

PiS mówi, że nowoczesne państwo, silne państwo musi mieć aspirację, musi mieć jakieś wielkie projekty. Oni mieli przekop, gigalotnisko, samochody elektryczne. A wy?

Jest takie powiedzenie, że wizja bez realizacji to halucynacja. I ja mam wrażenie, że tu jest taka zbiorowa halucynacja. Oni mieli lotnisko. Mieli tylko pomysł. I do etapu robienia makiety jeszcze jakoś im szło, ale potem już nic nie potrafili zrobić. Nie chodzi o to, żeby nie tworzyć wizji. Trzeba jednak umieć je zrealizować. Oni po prostu tego nie potrafili i swoje klęski próbują teraz przerzucać na następców. Myśmy nie potrafili tego zrobić, ale wy zróbcie. Mieli osiem lat. To jest aberracja.

Macie swoje wizje?

Nie lubię tego słowa „wizja”. Jak myślę „wizja”, to widzę właśnie te quasi-wizje PiS. Właśnie CPK, elektrownie w Ostrołęce, 25 proc. udziału inwestycji w PKB, Olefiny, Polimery itp. To jest po prostu klęska za klęską. I klęską pogania. Nas nie stać na to, żeby wyrzucać pieniądze na wielkie nierealne wizje, a potem sprzątać po nich, co też kosztuje. Pieniądze wrzucone w Ostrołękę i inne takie projekty zostały po prostu zmarnowane. Te miliardy złotych to były realne pieniądze, za które można było zrealizować inne potrzebne prorozwojowe inwestycje, w tym w transformację energetyczną, czy poprawiać działanie służby zdrowia.

W projekcie Electromobility Poland, tym od Izery, też dokonaliśmy zmian, bo ta wizja PiS była również ewidentną halucynacją. Nie było takiego przypadku, żeby ex nihilo, z niczego, powstał samochód. Myśmy ten projekt wprowadzili na zupełnie inne tory. Będziemy teraz działać na bazie analiz i w sposób biznesowy. Toczą się negocjacje z partnerem chińskim, firmą Geely. Jeśli dojdziemy do obopólnie korzystnego porozumienia, będziemy budować fabrykę i produkować w Polsce samochody elektryczne. Właśnie do Sejmu trafiła ustawa, która umożliwi nam wejście kapitałowe w projekt Elektromobility ze środków KPO. Mówimy nawet o ok. 4 mld zł.

Moją wizją tu i teraz jest, żeby spółki z udziałem Skarbu Państwa działały racjonalnie, na zasadach ekonomicznych, na bazie rzetelnych analiz i z szacunkiem dla corporate governance. Dzięki temu powinny zrodzić się wykonalne i potrzebne projekty.

CV

Jakub Jaworowski

Jakub Jaworowski, minister aktywów państwowych. Jest specjalistą w zakresie transformacji strategicznej i kształtowania polityki publicznej. Posiada ponad 15-letnie doświadczenie pracy w sektorze zarówno publicznym, jak i prywatnym, które zdobywał, pracując w Europie, Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Przed objęciem funkcji ministra aktywów państwowych był kolejno dyrektorem krajowym na Grecję, Mołdawię i Ukrainę w Tony Blair Institute for Global Change. Współpracował bezpośrednio z głowami państw i premierami, opracowując m.in. programy mające na celu przyciąganie inwestycji zagranicznych, projektując ścieżki wspierające proces akcesji do UE oraz kształtując reformy systemów zabezpieczenia społecznego. W latach 2016–2022 pracował w Boston Consulting Group oraz McKinsey & Company. Od marca 2012 r. do listopada 2015 r. pracował w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie m.in. pełnił funkcje podsekretarza i sekretarza stanu.

Gospodarka krajowa
Inflacja w Polsce na tegorocznych maksimach, czyli „co by było, gdyby”
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka krajowa
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Gospodarka krajowa
Inflacja bazowa znów ponad 4 proc., inne miary wzrostu cen najwyżej od stycznia
Gospodarka krajowa
Komisja Europejska: wyższy wzrost gospodarczy dla Polski
Gospodarka krajowa
GUS potwierdza. To najwyższy poziom inflacji w tym roku
Gospodarka krajowa
To nie było udane lato dla gospodarki