Ostatnio minister Radosław Sikorski wspomniał, że na Radzie Ministrów poruszane są tematy prywatyzacji, zwłaszcza w kontekście Polskiego Holdingu Hotelowego. Z kolei szef Ministerstwa Aktywów Państwowych mówił we wrześniu, że nie ma teraz żadnych planów prywatyzacji, ale resort robi właśnie przegląd listy spółek w posiadaniu Skarbu Państwa. Czy pana zdaniem PHH nadawałby się do prywatyzacji i czy prywatyzacja, nie tylko PHH, mogłaby być dobrym impulsem dla rynku?
Tak, Polski Holding Hotelowy nadawałby się i mógłby być przyczynkiem do debiutów na giełdzie. Te transakcje prywatyzacyjne spółek przez spory czas sprawiały, że na polskiej giełdzie debiutowały kolejne spółki, sporo z nich było jeszcze w latach 90., później to były głównie debiuty spółek, nad którymi państwo dalej zachowywało kontrolę. Mamy przykłady w tej chwili, tak jak PZU, PKO BP, Orlen i wiele innych. One były prywatyzowane, niektóre z nich z zamiarem, by docelowo państwo się w ogóle wyzbyło akcji, ale też w wielu przypadkach chodziło o to, by pozyskać pieniądze ze sprzedaży od indywidualnych inwestorów, funduszy inwestycyjnych, ale też zachować nad tymi spółkami kontrolę. To zaś nie przysłużyło się polskiej giełdzie, bo wyniki tych spółek, w których państwo utrzymało kontrolę, wypadają słabo w porównaniu ze spółkami prywatnymi na warszawskiej giełdzie.
Badaliśmy na koniec ubiegłego roku, jakie były wyniki spółek państwowych w ciągu ośmiu lat władz PiS – w porównaniu z indeksami mWIG40 i sWIG80, w formule total return. Firmy państwowe ogólnie wzrosły nominalnie, ale o wiele mniej wzrosły niż inflacja. Gdyby ktoś kupił taki portfel państwowych spółek, to na giełdzie by na nich nie zarobił, podczas gdy na tych indeksach jak najbardziej można było zarobić. Porównywaliśmy z mWIG i sWIG, bo WIG20 jest zdominowany przez spółki państwowe. Jest jednak trochę takich spółek właśnie jak PHH, które mogły być sprywatyzowane i stać się dziś pewnym impulsem do rozwoju polskiej giełdy.
Co by było kluczowe przy prywatyzacji przez giełdę?
Ważne jest, by te spółki były faktycznie sprywatyzowane, a nie sprzedana część akcji. Nawet gdy państwo pozbędzie się z 70 proc. akcji, to nie znaczy, że oddaje kontrolę, bo te 30 proc. przy rozdrobnionym akcjonariacie i w sytuacji, gdy są jeszcze odpowiednie rozwiązania statutowe, zachowuje kontrolę. A wiele państwowych spółek ma takie statuty, że jedynym podmiotem, który jest uprawniony do wykonywania na walnym zgromadzeniu więcej niż 10 czy 20 proc. głosów z akcji, jest Skarb Państwa. Nawet więc, gdyby jakiś duży podmiot próbował nabyć na przykład 30 proc. akcji Orlenu, to nie mógłby wykonywać z tych wszystkich akcji prawa głosu, więc nadal miałby problem. Mamy jeszcze otwarte fundusze emerytalne czy TFI, z których część jest kontrolowana przez państwo, więc sobie możemy wyobrazić, jak one będą głosowały. TFI na przykład z PKO czy PZU, czy OFE, które podlegają pod te podmioty, zapewne będą wykonywały prawa głosu podobnie jak Skarb Państwa. Więc chodziło o prawdziwą prywatyzację, tak żeby te podmioty stały się prywatne. Państwo posiada mnóstwo spółek, z których część mogłaby na pewno wejść na giełdę.
Skarb Państwa posiada w portfelu tak zaskakujące spółki, jak fabryki sklejek, obrabiarek do drewna, ceramiki, są firmy budowlane, remontowe, jest nawet chłodnia, banki, stacje benzynowe, producent nawozów, firma ubezpieczeniowa, dostawca paczek i... kolejka linowa. Państwo powinno być graczem w takich sektorach, które są kluczowe dla bezpieczeństwa. Możemy sobie zadać pytanie, czy dla bezpieczeństwa państwa jest ważne, żebyśmy posiadali kolejkę liniową albo fabrykę sklejek. Które firmy pana zdaniem nadawałyby się do tego, żeby je ewentualnie sprzedać na giełdzie?
Mamy pięć banków, bezpośrednio i pośrednio mamy PKO BP, Pekao, Alior, kontrolowany przez państwo BOŚ i jeszcze jest Bank Pocztowy. Razem te banki odpowiadają za około 50 proc. aktywów sektora bankowego, to pokazuje, jak wielki jest udział państwa w sektorze bankowym, to jest bardzo szkodliwe, bo też mocno zaburza konkurencję. Oczywiście głównym powodem, dla którego politycy nie chcą prywatyzować, jest to, że można obsadzać stanowiska swoimi ludźmi, odwdzięczyć im się za pracę na rzecz partii, no i ci ludzie też tymi dochodami mogą się później z partią dzielić, bo przecież znamy systemy, gdzie prezesi, członkowie zarządów, dyrektorzy etc. robią wpłaty na konto partii. To jest główny powód, dla którego ta prywatyzacja została zatrzymana.