Janusz Jankowiak, Polska Rada Biznesu: Polityka pieniężna nie jest restrykcyjna

Koszty tolerowania podwyższonej inflacji przez kilka lat będą wyższe niż koszty mocniejszego zacieśnienia polityki pieniężnej – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Publikacja: 11.01.2023 20:34

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Janusz Jankowiak, główny e

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Fot. mat. prasowe

W ostatnich dwóch miesiącach 2022 r. inflacja była poniżej nawet najniższych szacunków ekonomistów. Czy ekonomiści dali się ponieść strachowi przed inflacją i nie docenili czynników, które mogą ją ograniczać?

Nasz główny wskaźnik inflacji (CPI) sporo traci ze swojej wartości informacyjnej. Uwidaczniają się w nim silnie efekty bazy statystycznej. Ostatnie zniżki inflacji CPI, większe od oczekiwań, to efekt spadku cen ropy naftowej i innych surowców energetycznych. Na to nakładają się zniekształcające działania polityki fiskalnej.

Większą wartość poznawczą ma tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności?

Tak, inflacja bazowa przewyższa 11 proc. rok do roku i ciągle przyspiesza. Wydaje się, że w przedziale od 12 do 14 proc. pozostanie przez dłuższy czas.

Prezes NBP przekonuje, że inflacja bazowa rośnie, bo firmy przenoszą na ceny swoich towarów i usług wcześniejszy wzrost kosztów, spowodowany szokiem energetycznym. Jeśli ten szok wygasa, co widzimy właśnie w inflacji ogółem, to prędzej czy później inflacja bazowa też zacznie opadać. Kiedy to nastąpi?

Zgadzam się, że można oczekiwać spadku inflacji bazowej z wysokiego poziomu z pewnym opóźnieniem względem inflacji ogółem. Problem polega na ocenie, jaka będzie skala tego zjawiska. W inflacji bazowej widać też lepkość cen usług, które z opóźnieniem reagują na to, co się działo w całej gospodarce, oraz bardzo silną presję na ceny, którą może wywierać wzrost dynamiki wynagrodzeń. To są dwie rzeczy, na które patrzy obecnie EBC i mam nadzieję, że także NBP.

Od kilku miesięcy wzrost wynagrodzeń jest poniżej stopy inflacji. Wedle większości prognoz także przez dużą część 2023 r. siła nabywcza płac będzie topniała, co powinno tłumić popyt konsumpcyjny. Czy to nie pozwala uznać, że inflacja jest pod kontrolą?

Ekonomiści z EBC, którzy bardzo starannie badają tę kwestię, zwracają uwagę, że realne płace maleją szybciej niż realne wynagrodzenia producentów. Ta różnica sprawia, że istnieje ryzyko, że w kolejnych turach negocjacji indywidualnych bądź zbiorowych pracownicy będą próbowali nadrobić utracony dochód rozporządzalny. To byłby czynnik podtrzymujący inflację bazową i inflację ogółem.

Może sytuacja na polskim rynku pracy sprawia, że w Polsce takie obawy są nieuzasadnione? W październiku analitycy z NBP pisali w jednym z raportów, że ryzyko wystąpienia tzw. spirali płacowo-cenowej, czyli zwyżek cen napędzanych przez wzrost żądań płacowych w następstwie inflacji, jest u nas niewielkie. Nie zgadza się pan z tą oceną?

Przy przyjętej przez większość członków RPP strategii dezinflacji, która zakłada sprowadzenie inflacji w okolice celu dopiero w 2025 r., istnieje ryzyko, że przedłużony okres szybkiego wzrostu cen będzie przekładał się na żądania płacowe. Nie twierdzę, że wkrótce wynagrodzenia zaczną rosnąć w ujęciu realnym, ale jest pewne, że wysoka inflacja będzie podtrzymywała wysoką dynamikę wynagrodzeń.

Prezes NBP i większość członków RPP uważają, że nie ma już potrzeby podwyższania stóp procentowych. W pańskiej ocenie to błąd?

To nie jest kwestia opinii, są na to dowody. Proces dezinflacji rozciągnięty na wiele, wiele lat, co uzasadniane jest ryzykiem wzrostu bezrobocia bądź znacznego ograniczenia tempa wzrostu gospodarczego, to jest coś, co w badaniach empirycznych i w teorii ekonomii zostało już dawno przekreślone. Nie bez powodu czołowe banki centralne na świecie, w tym Fed i EBC, przyjęły strategię szybkiej dezinflacji. Tam też inflacja ogółem spada szybciej od oczekiwań, a inflacja bazowa jest w trendzie bocznym. A mimo to banki centralne nie przerywają cyklu podwyżek stóp procentowych. Postępują tak, aby jak najszybciej, zgodnie ze swoimi mandatami, sprowadzić inflację do swoich celów. Chcą uniknąć kosztów gospodarczych związanych z wieloletnią inflacją. Jest już dowiedzione, że te koszty byłyby większe niż koszty podwyższonej zmienności PKB, która byłaby skutkiem szybszego procesu dezinflacji.

Opowiadając się przeciwko dalszym podwyżkom stóp procentowych, prezes NBP wskazuje m.in. na ryzyko masowych bankructw firm. Pewnych niepokojących sygnałów jest ostatnio sporo, liczba niewypłacalnych przedsiębiorstw rośnie. RPP nie powinna brać tego pod uwagę?

Ale czy to jest skutek podwyżek stóp procentowych? Na to też potrzebne są dowody. Rzeczywiście widoczny jest wzrost liczby upadłości, szczególnie wśród małych firm, oraz pogorszenie ich sytuacji finansowej. Wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, że to jest wynik uporczywej inflacji. W niektórych branżach, szczególnie w prostych usługach, nie ma już możliwości przenoszenia wzrostu kosztów na ostatecznych odbiorców. Pogorszenie kondycji firm można więc przypisać nie bardzo restrykcyjnej polityce pieniężnej, tylko właśnie niedostatecznie restrykcyjnej. Proszę zauważyć, że dotychczasowe podwyżki stóp procentowych nie spowodowały istotnego wzrostu realnych stóp procentowych. Pod tym względem polityka pieniężna nie charakteryzuje się restrykcyjnością.

Gospodarka krajowa
Zmalała różnica między medianą a średnią płacą. Duża przewaga mężczyzn
Gospodarka krajowa
W sklepach coraz drożej
Gospodarka krajowa
GUS podał szybki szacunek grudniowej inflacji. I jest zaskoczenie
Gospodarka krajowa
W przemyśle gorzej, ale optymistycznie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Są nowe dane o PMI w polskim przemyśle. Tak niskiego wyniku nie było od sierpnia
Gospodarka krajowa
Ankieta NBP: Inflacja w Polsce w tym roku wyniesie 4,3 proc.