Polska jest wśród państw, których rynek pracy najbardziej potrzebuje imigrantów. Dlatego wsparcie dla uchodźców nie tylko jest naszym moralnym obowiązkiem, ale też leży w naszym interesie.
Jak szacuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po agresji Rosji z Ukrainy wyjechało niemal 8 mln osób. W większości znalazły schronienie w Unii Europejskiej. Nominalnie najwięcej – ponad 1,5 mln – uchodźców przyjęła Polska, ale biorąc pod uwagę przyrost populacji, który wynika z napływu uchodźców, nieznacznie wyprzedzają nas pod tym względem Estonia i Czechy. W każdym z tych trzech państw liczba ludności zwiększyła się od wybuchu wojny w Ukrainie co najmniej 4 proc. Na krótką metę oznacza to przede wszystkim spore wydatki.
„W całej UE koszty mogą wynieść 30–37 mld euro w pierwszym roku (od wybuchu wojny – red.), czyli około 0,2 proc. Ale kraje z największym odsetkiem uchodźców, w tym Czechy, Estonia, Mołdawia (nie należy do UE) oraz Polska, mogą ponieść koszty fiskalne rzędu 1 proc. PKB. To, że wśród uchodźców przeważają kobiety i dzieci, oznacza, że wzrosną wydatki na opiekę nad małymi dziećmi, edukację i służbę zdrowia” – napisali w opublikowanej pod koniec minionego tygodnia analizie Neree Noumon i Nicolo Bird, badacze z MFW. To szacunki nawet wyższe niż te, które w lipcu br. prezentowali ekonomiści z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Według nich wydatki publiczne na pomoc dla uchodźców wyniosą w Polsce w br. 16 mld zł, czyli około 0,6 proc. PKB.
Imigracyjna dywidenda
„W średnim terminie uchodźcy podbiją wzrost gospodarczy i wpływy podatkowe, a także przyczynią się do złagodzenia napięć na rynku pracy w niektórych częściach Europy” – podkreślają analitycy z MFW. Jak wyliczają, uchodźcy w 2022 r. zwiększą siłę roboczą Europy o 0,6 proc. W Polsce ta „imigracyjna dywidenda” może się okazać wyższa niż gdziekolwiek indziej i wynieść 2,7 proc.