W najbliższą środę, inaczej niż miesiąc temu, Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na podwyżkę stopy referencyjnej NBP. Takie były oczekiwania 14 spośród 21 zespołów analitycznych i indywidualnych ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet” pod koniec października. Większość zakładała podwyżkę o 0,25 pkt proc., chociaż dwaj uczestnicy tej ankiety za najbardziej prawdopodobną decyzję uważali podwyżkę o 0,50 pkt proc. Pozostałych siedem zespołów oczekiwało, że stopa referencyjna zostanie utrzymana na obecnym poziomie 6,75 proc.
Recesja zastąpi podwyżki
Choć od tej ankiety upłynął niewiele ponad tydzień, część prognoz straciła aktualność. Przykładowo, analitycy z Santander Bank Polska, którzy oczekiwali podwyżki stóp na listopadowym posiedzeniu RPP, w piątkowym raporcie napisali, że raczej do niej nie dojdzie. Do zmiany zdania przekonała ich zeszłotygodniowa wypowiedź wiceprezes NBP Marty Kightley. Według niej nowa projekcja NBP – czyli prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP – pokaże, że polska gospodarka ostro hamuje. W 2023 r. wzrost PKB ma być istotnie niższy niż 1,4 proc., jak sugerowała projekcja z lipca. Silne spowolnienie w połączeniu z dotychczasowym zacieśnieniem polityki pieniężnej, które na gospodarkę będzie oddziaływało z opóźnieniem kilku kwartałów, pozwolą – w ocenie Kightley – opanować inflację. – Skoro po zapoznaniu się z projekcją zarząd NBP nie widzi miejsca na dalsze podwyżki, to do tego samego wniosku dojdzie zapewne większość RPP – zauważyli ekonomiści z Santander BP.
Złoty już nie przeszkadza
O tym, że listopadowa projekcja NBP, którą członkowie RPP poznają właśnie przed środowym posiedzeniem, będzie kluczowa dla decyzji, czy kontynuować cykl podwyżek stóp procentowych, mówił miesiąc temu prezes banku centralnego Adam Glapiński. Teoretycznie najważniejsze powinno być to, jaka będzie w projekcji ścieżka inflacji. Problem w tym, że ta może się okazać nieaktualna już w momencie publikacji.
Z wypowiedzi Marty Kightley wynika, że projekcja będzie wskazywała na wyhamowanie inflacji poniżej 10 proc. pod koniec 2023 r. To jednak scenariusz, który – najprawdopodobniej – zakłada utrzymanie tarczy antyinflacyjnej przez cały przyszły rok. Tymczasem z ostatnich wypowiedzi przedstawicieli rządu wynika, że tarcza będzie częściowo wygaszana ze względu na jej duże koszty. To dodałoby do inflacji 3–4 pkt proc., co oznacza, że o jej spadku do jednocyfrowego poziomu w 2023 r. można byłoby zapomnieć.