Taki obraz sytuacji w polskim przemyśle przetwórczym maluje PMI, wskaźnik bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki około 250 przedsiębiorstw.
Jak podała w środę firma S&P, w październiku PMI zmalał do 42 pkt z 43 pkt we wrześniu, wyraźnie bardziej, niż oczekiwali przeciętnie ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści (42,6 pkt). Wprawdzie wskaźnik ten utrzymał się powyżej poziomu z sierpnia, sprzed nieoczekiwanego wrześniowego odbicia, ale pomijając tamten miesiąc, jest najniżej od wiosny 2020 r., czyli apogeum koronakryzysu.
Każdy odczyt PMI poniżej 50 pkt teoretycznie oznacza, że koniunktura w tym sektorze pogorszyła się w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Dystans od tej granicy to miara tempa tego pogorszenia. PMI sugeruje więc, że październik był już szóstym miesiącem recesji w polskim przemyśle. Jak dotąd nie potwierdzały tego jednak oficjalne wyniki produkcji przemysłowej, która w III kwartale wzrosła realnie (i po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) o około 1,5 proc. I nie był to wyłącznie efekt dobrej koniunktury w górnictwie, którego PMI nie obejmuje.
PMI jest obliczany na podstawie odpowiedzi menedżerów firm na pytania dotyczące zmian (w stosunku do poprzedniego miesiąca) produkcji, wartości zamówień, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów. Z najnowszej ankiety wynika, że w październiku ponownie więcej firm zgłosiło spadek wolumenu zamówień, zarówno krajowych, jak i eksportowych, niż jego wzrost. To z kolei wymusiło ograniczenie produkcji, ale też zatrudnienia. Spadek zatrudnienia był najgłębszy od maja 2020 r., ale z ankiety S&P wynika, że był to przede wszystkim efekt likwidacji stanowisk po dobrowolnych odejściach pracowników.