Produkt krajowy brutto Polski – podstawowa miara aktywności ekonomicznej – zwiększy się w tym roku o 4,9 proc., a w 2023 r. o zaledwie 1,3 proc. – oceniają ekonomiści z PKO BP w opublikowanym we wtorek raporcie. Na pierwszy rzut oka te prognozy sugerują, że 2023 r. będzie w gospodarce znacznie słabszy niż 2022 r. „To tylko statystyczne złudzenie. W rzeczywistości przyszły rok będzie lepszy. Krajowy plan odbudowy (KPO) i reszta środków z UE oraz kalendarz wyborczy sprzyjają odbiciu inwestycji publicznych, spadek inflacji i obniżki podatków wesprą konsumpcję, a eksport będzie stymulowany zrealizowanymi inwestycjami zagranicznymi" – tłumaczą analitycy największego pod względem wartości aktywów polskiego banku.
Recesja, rozumiana jako kwartalne zniżki PKB oczyszczonego z wpływu czynników sezonowych, potrwa według nich przez trzy kwartały, do I kwartału 2023 r. włącznie. Od połowy lat 90. XX w. z tak długim zjazdem aktywności ekonomicznej mieliśmy nad Wisłą do czynienia tylko raz: w 2013 r.
Bezrobocie w ryzach
– Główną przyczyną tej recesji będzie szok kosztowy dla firm, to zaciąży na inwestycjach. Już teraz firmy wskazują, że koszty to główna bariera dla inwestycji. Presja inflacyjna, w połączeniu z podwyżkami stóp procentowych, stłumi też wzrost konsumpcji – powiedział „Parkietowi" Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Wsparciem dla recesyjnego scenariusza jest to, że ograniczenie dostaw surowców z Rosji do Europy następuje wcześniej, niż sądziliśmy. To przyczyni się do pogorszenia koniunktury w strefie euro i pośrednio także u nas – dodał Bujak.
Ekonomiści z PKO BP przewidują, że nakłady brutto na środki trwałe (inwestycje) zmaleją w tym roku realnie (w cenach stałych) o 2 proc., a w 2023 r. wzrosną o 6,1 proc. Z kolei wydatki konsumpcyjne w br. wzrosną aż o 6,2 proc., czyli nawet bardziej niż w 2021 r., a w 2023 r. tylko o 2,2 proc. W tym roku konsumpcji sprzyja jednak napływ uchodźców z Ukrainy.