W poniedziałek euro po raz pierwszy w historii kosztowało ponad 5 zł. Niemal równie drogi był frank szwajcarski. Najdroższy od początku stulecia był też dolar, który kosztował nawet 4,62 zł. Po południu sytuacja na rynkach finansowych nieco się uspokoiła, a złoty odrobił część strat. Ale i tak pozostawał o 12,7 proc. słabszy wobec dolara i o 8,5 proc. słabszy wobec euro niż miesiąc temu. Tylko kilka spośród kilkudziesięciu najważniejszych walut świata osłabiło się w tym czasie bardziej: rosyjski rubel, kazachskie tenge, gruzińskie lari i węgierski forint. Wszystkie te waluty łączy jedno: bliskość konfliktu na Ukrainie.
– Osłabienie złotego wynika przede wszystkim z obaw uczestników rynku, że wywołana przez Rosję wojna na Ukrainie będzie miała negatywne konsekwencje dla polskiej gospodarki w postaci znacznie wyższej inflacji, co przełoży się na zmniejszoną konsumpcję prywatną. Konflikt jest też źródłem bardzo dużej niepewności dla firm, które w najbliższym okresie mogą wstrzymać się z inwestycjami – tłumaczy „Parkietowi" Piotr Matys, analityk walutowy w In Touch Capital Markets w Londynie.
Ostatnia dźwignia
W minionym tygodniu notowania złotego próbował stabilizować NBP, kilkakrotnie interweniując na rynku walutowym. W obronę waluty zaangażowało się też Ministerstwo Finansów, deklarując, że będzie wymieniało dewizy na rynku zamiast w banku centralnym. Te działania nie przyniosły efektów. W piątek, pomimo interwencji, kurs euro w złotym podskoczył najbardziej od marca 2020 r. Jak zauważyli analitycy BGK, w ciągu ośmiu dni do piątku skok tego kursu był nawet większy niż dwa lata wcześniej, w apogeum paniki na rynkach finansowych wywołanej przez pandemię. Deprecjacja złotego i niewielka skuteczność interwencji NBP i MF sprzyja oczekiwaniom, że na wtorkowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na większą, niż dotąd zakładano, podwyżkę stóp procentowych.
„W sytuacji, gdy wszystkie inne dźwignie dostępne bankowi centralnemu zostały wykorzystane, ścieżka stóp procentowych jest w krótkim okresie jedynym sposobem odblokowania kanału kursowego polityki pieniężnej" – napisali w poniedziałkowym raporcie ekonomiści z Pekao. Według nich RPP podwyższy stopę referencyjną NBP aż o 1 pkt proc., do 3,75 proc. Odnieśli się do tego, że RPP sygnalizowała ostatnio, że zależy jej na umocnieniu waluty, aby wzmocnić oddziaływanie podwyżek stóp procentowych na inflację. Wojna na Ukrainie ten kanał kursowy zablokowała, a nawet odwróciła: osłabienie waluty będzie potęgował wpływ drożejących surowców na inflację.