Dziesięciu ekonomistów, uwzględnionych w ankiecie agencji ISB, przewiduje, że wynagrodzenia w firmach wzrosły w styczniu średnio o 5,0% r/r. Rozbieżności w prognozach nie były tym razem duże, a ich oczekiwania wahają się od 3,6% do 5,8% przy średniej na poziomie 4,95%.
"W związku ze słabnącym popytem na pracę zmniejsza się także presja płacowa, a dodatkowo bardzo słaba jest obecnie pozycja przetargowa pracowników. Oprócz tego, by nie dopuścić do nadmiernych zwolnień, kolejne przedsiębiorstwa rozważają zamrożenie płac, bądź obniżają wysokość premii" - powiedział ekonomista banku BGŻ, Mateusz Mokrogulski
Analityk zauważył również, że pomimo spadającej dynamiki płac, nadal przyrastają one szybciej niż produktywność pracy, co w zazwyczaj działa proinflacyjnie. Jednak w okresie spowolnienia gospodarczego taki stan może skutkować dalszą falą redukcji zatrudnienia, a to pozwoli przedsiębiorstwom na wygospodarowanie pewnych oszczędności.
Spowolnienie tempa wzrostu wynagrodzeń zauważyli także pozostali eksperci, dodając kilka nowych elementów wpływających na ten fakt. Jednak dużego optymizmu u nich nie widać - przyszłość rysuje się raczej w ciemnych barwach. Uważają, że w kolejnych miesiącach roku należy się spodziewać dalszego spadku rocznej dynamiki wynagrodzeń.
"Dodatkowymi, poza słabnącą presją ze strony pracowników, czynnikami spadku tempa wzrostu płac w lutym są wysoka baza wynagrodzenia nominalnego z poprzedniego roku, mniejsza o 1 liczba dni roboczych (zarówno m/m, jak i r/r) przekładająca się na mniejszą liczbę przepracowanych godzin nadliczbowych oraz przestoje z zakładach produkcyjnych. Nie bez znaczenia pozostawać będzie ponadto nasilenie się w tym miesiącu zjawiska nieterminowych wypłat pensji pracowniczych" - wylicza analityk Banku BPH, Łukasz Szadorski.