Polska zbyt wolno wykorzystuje pieniądze z Unii Europejskiej. Jeśli nic się nie zmieni, możemy nie zdążyć z wydaniem całej unijnej pomocy – alarmuje Business Centre Club. Wczoraj ukazał się drugi raport BCC o stanie wykorzystania funduszy europejskich.
[srodtytul]Grzechy administracji[/srodtytul]
Brak planowania, zła koordynacja i niezakończenie prac nad programami związanymi z pomocą publiczną to, zdaniem BCC, podstawowe grzechy administracji rządowej odpowiedzialnej za wydatkowanie unijnych dotacji.
Organizacja zrzeszająca przedsiębiorców podkreśla także, że mimo zmiany przepisów nie działa system zaliczek dla beneficjentów, a resort rozwoju regionalnego kierowany przez Elżbietę Bieńkowską nie ma kontroli nad jedną trzecią środków przyznanych Polsce na lata 2007–2013. Są to pieniądze pozostające w gestii samorządów, gdzie unijne programy są wdrażane najwolniej. – Wprawdzie za te programy odpowiadają województwa, ale w tej sytuacji potrzebna jest jednak koordynacja działań – uważa Marek Goliszewski, prezes BCC.
Autor raportu Jerzy Kwieciński (były wiceminister w MRR) przypomina, że Polska w latach 2007–2013 ma do wydania 67 mld euro. – Aby zagospodarować wszystkie środki, powinniśmy podpisywać umowy z beneficjantami na około 5 mld zł miesięcznie, a podpisujemy na około 1 mld zł. Wydajemy średnio 300 mln zł miesięcznie, a powinniśmy wydatkować 3 mld zł – twierdzi Kwieciński. W raporcie BCC proponuje, aby w 2009 r. rząd doprowadził do podpisania umów z beneficjantami na kwotę co najmniej 25 proc., a w 2010 r. 60 proc. dostępnej pomocy.