Zgodnie z założeniami Ministerstwa Gospodarki, obowiązek gromadzenia rezerw ropy przejęłaby od firm paliwowych specjalna agenda rządowa. Musiałaby zatem skupić z rynku – czyli przede wszystkim od obu koncernów naftowych – istniejące już zapasy surowca.
– Rezerwy nie będą już własnością Orlenu ani Grupy Lotos, ale agencji, która mogłaby (na nie) zaciągnąć kredyt – potwierdził wczoraj w rozmowie z agencją Reutera wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. – Koszty tego kredytu i składowania surowca zostaną, w ramach systemu rezerw, przypisane przedsiębiorcom. Jeśli firma będzie płaciła odsetki od kredytu utrzymującego rezerwy, to dla jej bilansu będzie to lepsze niż kupowanie paruset tysięcy ton ropy na kredyt – dodał Pawlak.
Jego zdaniem, właśnie teraz jest dobry czas na to, by rządowa agenda kupiła zapasy surowca po aktualnych cenach ropy (około 50 USD za baryłkę). Jednak nawet przy tych cenach surowca operacja będzie dla państwa niezwykle kosztowna. Zdaniem Kamila Kliszcza, analityka DI BRE Banku, wiązałaby się z wydatkiem około 5,5 mld zł (według niego, wartość każdej akcji Orlenu może wzrosnąć o 9,4 zł, a każdego papieru Lotosu – nawet o 15 zł).
– Sądzę, że w bieżącym roku ten problem może zostać rozwiązany i że znajdą się mechanizmy finansowania – powiedział wczoraj w TVN CNBC wiceminister skarbu państwa Krzysztof Żuk. Nie chciał jednak odnieść się do przytoczonej sumy ani nie powiedział, skąd konkretnie pochodzić mają pieniądze na wykup rezerw. – To rozporządzenie jest potrzebne, a możliwości budżetu to druga kwestia. Zanim rozporządzenie się pojawi, problem będzie musiał być rozwiązany przy udziale ministra finansów – dodał Żuk.
Na razie jednak resort finansów nic nie wie o pomysłach Ministerstwa Gospodarki. – Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej propozycji, wobec tego nie sposób ustosunkować się do zmian przepisów – powiedziała nam Magdalena Kobos, rzecznik MF. Na środki z budżetu na ewentualny wykup paliw resort gospodarki nie ma jednak co liczyć. – W obecnym budżecie nie ma możliwości wygospodarowania dodatkowych środków bez zmiany ustawy – podkreśla Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów. Już w styczniu rząd szukał ekstraoszczędności, aby uniknąć zwiększania deficytu. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że dochody budżetu w wyniku słabszej koniunktury będą mniejsze, niż zaplanował rząd w ustawie.