Część ekonomistów za to, że Polska traci impet, wini niedostatek oszczędności w gospodarce.
– Utrzymujący się deficyt sektora finansów publicznych negatywnie wpływa na stopę oszczędności w gospodarce. W porównaniu z krajami regionu mamy też bardzo niską stopę osz-czędności?rywatnych. To utrudnia inwestycje – tłumaczy Aleksander Łaszek, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Szkodzić naszemu wzrostowi będzie też wiele niekorzystnych zjawisk na rynku pracy, m.in. wzrost liczby osób trwale bezrobotnych czy wyższe efektywne opodatkowanie pracy (wzrost stawki rentowej, zamrożenie progów podatkowych PIT). – Mamy także zbyt niski współczynnik aktywności zawodowej. Za mało ludzi w wieku produkcyjnym pracuje – mówi Aleksander Łaszek.
W Polsce tylko 65 proc. spośród osób w wieku 20–64 lata pracuje. Dla przykładu w Niemczech współczynnik ten wynosi aż 78 proc. Jeśli udałoby się nam zachodnim sąsiadom dorównać w najbliższej dekadzie, to pozwoliłoby na wzrost liczby pracujących, pomimo starzenia się społeczeństwa.
Wyścig za Europą
– Problemy z produktywnością gospodarki oznaczają, że w dłuższej perspektywie wolniej rosną dochody gospodarki na mieszkańca, czyli dobrobyt Polaków – podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Po transformacji Polska rozpoczęła wyścig, próbując nadgonić rozwinięte gospodarki Europy. Na początku lat 90. USA były o ponad 300 proc. zamożniejsze od nas (biorąc pod uwagę PKB per capita), a Europa o 270 proc. – W ciągu ostatnich 20 lat zlikwidowaliśmy niemal połowę luki wobec USA, ponad połowę wobec Europy – mówi Ignacy Morawski, główny ekonomista PBP Banku. – Wciąż będziemy doganiać kraje bardziej rozwinięte, ale to będzie długotrwały proces. Musimy też rosnąć szybciej niż teraz – dodaje Jakub Borowski.