– Pandemia koronawirusa już teraz wywiera ogromny negatywny wpływ na gospodarkę. Jego złagodzenie powinno służyć dwóm celom: wsparciu osób tracących dochody przez to, że nie mogą pracować z powodu pandemii, oraz zapobiegnięciu upadłości firm, które nie mogą funkcjonować z powodu pandemii, tak aby po jej zakończeniu ich pracownicy mogli wrócić do pracy – przekonywał w czwartek w czasie wideokonferencji Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju poświęconej skutkom gospodarczym wywołanym pandemią Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR.
Tłumaczył, że część osób na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnionych w branżach dotkniętych pandemią już straciła źródła dochodów. Ponadto dla firm pozbawionych przychodów wypłacanie osobom zatrudnionym na umowę o pracę wynagrodzeń oraz odprowadzanie od nich składek ZUS i NFZ oraz zaliczek na PIT stwarza ryzyko bankructwa i likwidacji miejsc pracy. – Rząd, przygotowując rozwiązania mające ograniczyć skutki pandemii, dostrzega problemy obu grup, jednak zaproponowane rozwiązania są zbyt skomplikowane – przekonywał Aleksander Łaszek. – Po pierwsze, polski system podatkowy jest jednym z najbardziej skomplikowanych i czasochłonnych w UE. Z tego powodu dodatkowe modyfikacje w momencie, gdy należy ograniczyć kontakty międzyludzkie, w tym na linii obywatel–administracja, należy uznać za błąd. Po drugie, w tej chwili trudno jednoznacznie wskazać wszystkie osoby i firmy dotknięte kryzysem – tłumaczył.
FOR ma inne propozycje. Osoby samozatrudnione oraz te, które pracują na umowie cywilnoprawnej, miałyby otrzymać miesięczne świadczenie w wysokości 1500 zł, wypłacane przez trzy miesiące. Dla osób, których przychody w 2020 r. spadły o 25 proc. w stosunku do 2019 r., świadczenie byłoby bezzwrotne. Pozostali rozliczyliby się z tego świadczenia przy wypełnianiu PIT za 2020 r. Gdyby ich pensja spadła o mniej niż 25 proc., zwróciłyby część świadczenia. Gdyby w ogóle nie spadła, zwróciłyby pełną kwotę, bez odsetek. – Byłaby to dla nich nieoprocentowana pożyczka, która w tej sytuacji też ma sens – mówił Łaszek.
FOR ma też propozycję dla osób pracujących na etacie. Proponuje dla nich ulgi w składkach ZUS, NFZ oraz zaliczkach na PIT płaconych przez pracodawcę. W efekcie związane z ich zatrudnieniem koszty pracy czasowo obniżyłyby się o 40 proc. – Pozwoli to zapobiec likwidacji wielu miejsc pracy. Pozostałe 60 proc. kosztów pracy będzie zależało od negocjacji pracowników i pracodawców – w niektórych przypadkach pracodawcy wezmą wszystko na siebie, w innych pracownicy będą musieli się zgodzić na tymczasową obniżkę wynagrodzenia – mówił główny ekonomista FOR. Tłumaczył, że każda firma będzie mogła przesunąć płacenie składek i zaliczek za najbliższe trzy miesiące do końca roku. To samo będzie dotyczyło składek płaconych za samego przedsiębiorcę. Firmom, których przychody w okresie od października 2019 r. do września 2020 r. spadną o 25 proc. w stosunku do tego samego okresu roku poprzedniego, składki i opłaty zostaną umorzone.
– Koszt tych rozwiązań będzie zależał od długości pandemii i stanu gospodarki światowej – mówił Aleksander Łaszek. Dopłaty dla 2 mln osób na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnionych to koszt ok. 10 mld zł, który zdaniem FOR można pokryć z likwidacji 13. emerytury. Natomiast zwolnienia dla osób na etatach to kwota 15–30 mld zł, w zależności od odsetka firm, które z nich skorzystają. Ten wydatek można pokryć z pieniędzy UE.