Do testowania tegorocznej podłogi doszło kilka dni temu . Kiedy DAX zdobywał szczyty, indeks małych spółek walczył z ruchomym oporem w postaci średniej 200-sesyjnej. Finalnie zwyciężyły niedźwiedzie i notowania maluchów się załamały. Rozbieżność pomiędzy blue chips a małymi spółkami kojarzona jest z nadchodzącą bessą. Międzysektorowa dywergencja trwa jednak tak długo na Deutsche Börse, że inwestorzy przestali na nią zwracać uwagę. Podobnie jest na Wall Street, gdzie Russell 2000 znajduje się daleko poniżej swoich szczytów z 2021 r. Niby nic złego się nie dzieje, hossa trwa, bo DJIA jest przy historycznych szczytach. Jednakże S&P 500 walczy z podwójnym szczytem, a zanik inwersji na rynku długu ostrzega o powtórce wydarzeń z takich lat, jak 2000 czy 2007.
Jankeskie bondy wchodzą w etap hossy, atrakcyjność obligacji rośnie, a wraz z nim ryzyko transferu kapitału. Lokalnie jednak akcyjne byki z Wall Street jeszcze się nie poddają. Problem z odzyskaniem zaufania mają jednak gracze znad Wisły.
Jak na razie WIG20, wg wrześniowej stopy zwrotu, jest najsłabszym indeksem świata. Do takich sytuacji inwestorzy są już przyzwyczajeni. Jednakże słabość sWIG80 nie jest już czymś standardowym. Indeks małych spółek walczy z powrotem nad średnią 200-sesyjną. Jeszcze nie jest za późno na odkręcenie sygnału SELL by SMA200, ale wydarzenia z 2022 r. pokazują, że nie można lekceważyć takiego ostrzeżenia.