Czy Hamilton uratuje Ferrari

Ferrari dostarczy zawsze o jeden samochód mniej, niż wymaga tego rynek. To słowa Enzo Ferrari, założyciela włoskiej firmy sportowych samochodów, która właśnie opublikowała wyniki finansowe za I kwartał 2024 roku.

Publikacja: 07.05.2024 14:27

Czy Hamilton uratuje Ferrari

Foto: mat. prasowe

Te zostały przyjęte raczej chłodno, co spotkało się z wyprzedażą akcji po publikacji. Z drugiej strony spadki Ferrari na giełdzie mają miejsca z okolic historycznych szczytów cenowych. Czy spółka będzie w stanie generować mocne liczby w przyszłości, przy dalszym ograniczeniu sprzedaży? Czy pomoże w tym Lewis Hamilton, który dołączy do zespołu Ferrari w Formule 1 od sezonu 2025? Czy spółka potrzebuje w ogóle tak znaczącego ambasadora, biorąc pod uwagę popyt znacznie przewyższający sprzedaż?

Mocne wyniki finansowe, ale czy na pewno? 

Spółka zaprezentowała całkiem niezłe wyniki finansowe za pierwszy kwartał 2024 roku, ale jednocześnie mieszane oczekiwania.  Ferrari wygenerowało przychód na poziomie 1,58 mld euro, co stanowi wzrost na poziomie 10,5% r/r, przy oczekiwaniu na poziomie 1,55 mld euro. Jednocześnie zysk na akcję wyniósł 1,95 euro, przy oczekiwaniu na poziomie 1,85 euro oraz przy 1,62 euro w zeszłym roku. Spółka pokazała jednak lekko rozczarowujące prognozy na cały bieżący rok, wskazując na zysk na akcje na poziomie 7,5 euro przy oczekiwaniu na poziomie 7,77 euro. Przychody mają z kolei sięgnąć w sumie 6,4 mld euro przy oczekiwaniu na poziomie 6,5 mld eur. Nieco niższe oczekiwania ze strony firmy niż prognozy rynku mogą teoretycznie sugerować przewartościowanie w cenie akcji na giełdzie. 

Co ciekawe, wyższa sprzedaż została wygenerowana przy niewielkiej zmianie w dostawach, względem zeszłego roku na poziomie 3560 samochodów. Wzrost dostaw zaliczył rynek europejski i amerykański, natomiast spadki dotyczyły głównie Chin oraz reszty rynku azjatyckiego, który stanowi jedynie 10% całego rynku Ferrari. Jednak wzrost wyników finansowych przy spadku dostaw to efekt siły marki i rosnących cen, które nie mają dużego znaczenia dla odbiorców, którzy czekają już latami na dostawy swoich wymarzonych samochodów. 

XTB

Ferrari - lider światowego luksusu 

Unikalny model biznesowy marki zapewnia jej ogromną siłę cenową i plasuje spółkę w ścisłej czołówce europejskiego rynku dóbr luksusowych. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze “przeciętne” Ferrari kosztuje blisko cztery razy więcej niż standardowe Porsche, co powoduje, że na samochody tej marki mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. W ten sposób sprzedaż samochodów tej marki odporna jest na zawirowania gospodarcze występujące na świecie. Co więcej, wśród najbardziej rozpoznawalnych marek samochodowych takich jak Lamborghini, McLaren czy wcześniej wspomniane Porsche, to właśnie firma Enzo Ferrari utrzymuje największe marże operacyjne na rynku. Poprzez ograniczenie podaży, wyceny pojazdów Ferrari pozostają na wysokim poziomie, co wraz z bogaceniem się społeczeństwa powoduje, że popyt na dotychczasowe modele jest na tyle duży, że samochody te mogą nawet nabierać wartości na rynku wtórnym. 

Czy Hamilton wygeneruje dodatkowy popyt?

Ferrari to nie tylko sportowe i luksusowe samochody. To zespół sportowy startujący w wielu kategoriach, w tym najważniejszej - Formule 1. O wyścigowym duchu marki świadczy również sam giełdowy ticker “RACE”, a sama spółka notowana jest na giełdzie w Mediolanie oraz Nowym Jorku. Ferrari swój ostatni tytuł w kategorii kierowców wywalczył w 2007 roku, natomiast konstruktorów w 2008 roku. To może się jednak zmienić wraz z dołączeniem do zespołu jednego z najbardziej utytułowanych kierowców na świecie - Lewisa Hamiltona. Jeśli ten zdołałby podnieść Ferrari z pozycji goniącego do pozycji wygranego, popyt na samochody Ferrari prawdopodobnie zwiększyłby się jeszcze mocniej. To pokazuje m.in. historia Astona Martina, który znacznie poprawił swoją kondycję finansową wraz ze zwiększeniem sprzedaży po dołączeniu do Formuły 1 jako zespół. Nawet jeśli firma nie miałaby zamiaru sprzedawać więcej, to dzięki swojej pozycji mogłaby zdecydować się na podniesienie cen, co w jeszcze większym stopniu poprawiłoby marże. W ostatnim czasie spekuluje się również o możliwości dołączenia do zespołu, najbardziej znanego projektanta samochodów F1, Adriana Neweya, który tuż przed kolejnym sezonem odchodzi z obecnie dominującego Red Bulla. Czy Hamilton i Newey poprowadzą Ferrari do zwycięstwa, nie tylko na torze, ale również na giełdzie?

Samochody Ferrari są drogie, ale co z akcjami spółki?

Akcje Ferrari zdrożały w tym roku o ok. 30%. Jednak po publikacji wyników obserwujemy nawet 6% spadki i notowania na poziomie 373 euro za akcję - najniżej od 22 lutego. Warto zauważyć, że marazm w notowaniach spółki był widoczny już wcześniej, ale po pojawieniu się informacji o Hamiltonie w Ferrari od 2025 roku, akcje spółki zyskały 1 lutego niemal 10%. Od debiutu w 2016 roku akcje spółki zyskały niemal 900%. Czy to oznacza, że akcje są teraz drogie?

Spółka chwali się zwiększaniem przychodów z roku na rok, ale względem zysków spółka może wydawać się relatywnie droga. Wskaźnik ceny do zysku to 52,9, natomiast ceny do prognozowanych zysków to 47,7. Jak to wygląda na tle historycznych notowań wskaźnika? Okazuje się, że akcje spółki mogą wydawać się teraz drogie względem prognozowanych zysków, co może sugerować wykupienie walorów Ferrari w średnim terminie. Jeśli spółka będzie chciała utrzymać swoją pozycję na giełdzie, musi zwiększyć marżowość, choć tak jak wskazano i tak jest rekordowa wśród spółek samochodowych, w szczególności tych luksusowych. Czy w tym pomoże Lewis Hamilton? To pokaże nam przyszły sezon 2025. 

Michał Stajniak, Mateusz Czyżkowski 

XTB

Giełda
WIG20 przed kolejną szansą zakończenia korekty
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Giełda
Optymistyczny piątek na światowych rynkach. Europa zyskuje pomimo słabych PMI
Giełda
Niedźwiedzie udostępniły drogę do 2200 pkt
Giełda
Europejskie giełdy reagują na słabe dane
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Giełda
Szansa na dalszą hossę w USA
Giełda
Ryzyko geopolityczne