Trend trwa dłużej, niż się wszystkim wydaje. Znamy tę starą zasadę giełdową. Wyciągam ją teraz, bo struktury impulsowe są mocno rozbudowane zarówno w czasie, jak i w cenie. Znawcy analizy technicznej mogą skorzystać z oscylatorów, aby to potwierdzić. Doświadczeni inwestorzy takimi „głupotami” się nie przejmują, bo wiedzą, że to cena jest najważniejszym wskaźnikiem rynkowym. Na amerykańskich parkietach od początku miesiąca byki odpoczywają. Proces ten przeciąga się w czasie, co tworzy mini konsolidacje. To pewna odmiana. W końcu od jesieni spadki rzadko kiedy trwały więcej niż cztery–pięć dni. Czy to oznaka słabości popytu? W jakimś sensie tak, ale nie jest to równoznaczne z przejęciem kontroli struktur wykresowych przez niedźwiedzie.
Kluczowe są tutaj lokalne wsparcia. Na 500 największych spółkach amerykańskich będą to okolice 5090 punktów. Na indeksie NDX warto pamiętać, że trampoliną dla lokalnych wzrostów jest wsparcie 17 800 pkt. O około 2 tys. pkt niżej jest bliźniacza strefa na Nasdaq Composite. Dopóki kolejne „półki” są na wyższych poziomach, to pierwsze zdanie tekstu pozostaje prawdziwe. Kiedy niedźwiedzie pokażą swój pazur, to trzeba będzie sięgnąć po zagadnienie dystrybucji. Do tego czasu zwolennicy szukania końca trendu muszą zadowolić się faktem, że takie wskaźniki jak RSI informują o wykupieniu. Oznacza to, że tanio to już było. Teraz liczy się chciwość.