Skala spadku jest naprawdę ogromna, gdyż w lutym inflacja PPI wynosiła 15,8 proc. r./r., a za marzec wypadła na poziomie 7,5 proc.! Oczekiwano zaś odczytu minimalnie poniżej 10 proc. Spadek wygląda jeszcze bardziej imponująco, kiedy popatrzymy na historyczny szczyt z października rzędu niemal 46 proc. Inflacja zmniejszyła się o połowę w stosunku do lutego i sześciokrotnie w stosunku do szczytu – choć należy podkreślić, że nie oznacza to spadku cen, a te w mniejszym lub większym stopniu wciąż mogą być przenoszone na konsumentów. Ale czy mimo to taki spadek PPI jest powodem do optymizmu?

Warto pamiętać, że jeden z największych na świecie wzrost inflacji producenckiej nastąpił właśnie w Niemczech ze względu na ekstremalnie wysokie ceny gazu i jego powszechne użycie w przemyśle jako źródła energii. W marcu zeszłego roku sięgały one nawet 200 euro/MWh, natomiast swoje rekordy osiągnęły w sierpniu na poziomie 300 euro/MWh. Obecnie stabilizują się na poziomie 40 euro/MWh. Inflacja PPI była ekstremalnie wysoka, ale CPI była ograniczana poprzez działania władz w celu zamrożenia niektórych cen. Wobec tego obecny spadek inflacji producenckiej nie powinien być zaskoczeniem. Oczywiście jest to powód do umiarkowanego optymizmu, ale nie oznacza to, że producenci przestaną przerzucać koszty na konsumentów – szczególnie że odbijają ceny paliw i na koniec roku możliwy jest powrót inflacji do zwyżek.