We wczorajszym komentarzu pisaliśmy, że pierwsza połowa środowej wtorkowej sesji będzie głównie oczekiwaniem na sierpniowy odczyt amerykańskiej inflacji, a rynek prawdopodobnie nie okaże się wybaczający nawet dla najmniejszych negatywnych zaskoczeń. Obie tezy się sprawdziły – po kilku godzinach stabilności na lekko pozytywnych poziomach, wspieranej przez zakwestionowane później dalsze spadki cen gazu, w oczekiwaniu na odczyt główne giełdy zaczęły powiększać wzrosty. Najważniejsze dane tygodnia okazały się jednak słabsze od oczekiwań. CPI w USA spadł z 8,5% r/r do 8,3% r/r (konsensus: 8,1% r/r), ale inflacja bazowa wzrosła z 5,9% r/r do 6,3% r/r (konsensus: 6,1% r/r), pokazując dwukrotnie wyższą niż przewidywano dynamikę miesięczną. Z perspektywy członków FOMC w liczbach trudno doszukiwać się pozytywów. Pomijając coraz większą ulgę, którą Amerykanie odczuwają na stacjach benzynowych (spadek cen paliw o 10,6% m/m), otrzymaliśmy spójny obraz uporczywej inflacji, w której rosnącą rolę odgrywają usługi. Wzrost cen wynajmu i utrzymania mieszkań (ang. shelter) sięgnął 0,7% m/m i był jednym z motorów niespodzianki, zaprzeczając części wskaźników wyprzedzających z rynku nieruchomości, kolejny skok zaliczyły także ceny opieki zdrowotnej (24,3% r/r) powiększając historyczne rekordy. Dynamika cen dóbr (0,5% m/m) również okazała się wyższa niż się spodziewano.
Reakcja rynku była gwałtowna. Główne indeksy w Europie straciły od 1,17% (FTSE100) do 1,59% (DAX, IBEX). WIG20 spadł o 2,73%, mWIG40 o 2,33%, a sWIG80 o 0,95%. Traciły wszystkie komponenty głównego indeksu poza odbijającym po poniedziałkowej przecenie CD Projekt. Tabelę zamykała telekomunikacja – Cyfrowy Polsat spadł o 5,26%, a Orange o 4,12%. Przecenę kontynuowało też PGE (-4,12%).
Reakcja Europy była niestety tylko preludium do tego, co wydarzyło się na Wall Street. S&P500 spadło o 4,32%, a NASDAQ o 5,16% w najgorszej sesji od czerwca 2020 r. Rentowności obligacji 2-letnich osiągnęły poziom niemal 3,75%, rosnąc o 17 pb, kurs EURUSD spadł poniżej parytetu. W efekcie wczorajszej sesji rynek nie tylko stracił wątpliwości, że we wrześniu zobaczymy podwyżkę o więcej niż 50 pb, ale zaczął wyceniać na 34% prawdopodobieństwo ruchu o 100 pb. Szacunki dotyczące poziomów stóp na koniec roku przesunęły się w stronę 4,25-4,50%. Z uwagi na brak posiedzenia w październiku nadzieje na jakiekolwiek łagodzenie retoryki FOMC przesuwają się naszym zdaniem najwcześniej na listopad. Alternatywne miary inflacji bazowej, z wyłączeniem cen najbardziej zmiennych czy tzw. sticky CPI potwierdzają niestety, że w obliczu zaskakującej odporności amerykańskiej konsumpcji na dotychczasowe ruchy i pogarszające się otoczenie ekonomiczne Komitet musi dalej agresywnie działać.
W godzinach porannych najważniejsze rynki azjatyckie (Tokio, Hong Kong) notują około dwuipółprocentowe spadki, ale skala przeceny w Szanghaju czy Bombaju jest wyraźnie mniejsza. Po wyprzedaży grunt odzyskuje euro, zbliżające się ponownie do parytetu, notowania kontraktów futures na amerykańskie indeksy odzwierciedlają nadzieje na odbicie. Mimo to po otwarciu w Europie należy spodziewać się co najmniej procentowej przeceny. Nawet jeżeli w trakcie dnia nastąpi odreagowanie po wczorajszym załamaniu w Nowym Jorku, będzie ono naszym zdaniem krótkotrwałe. Mające techniczny i niezbyt uzasadniony fundamentami charakter wrześniowe odbicie jest prawdopodobnie zakończone, obecny scenariusz bazowy musi zakładać co najmniej atak na czerwcowe dołki. Jeżeli jednak bardzo negatywny wydźwięk wczorajszych danych ma zostać jakoś zakwestionowany, musi nastąpić to dzisiaj – jeżeli wskaźnik PPI z USA pokaże zupełnie inny obraz procesów inflacyjnych niż wczorajsze CPI potencjalna przecena może ograniczyć zasięg. Spodziewany jest jego spadek z 9,8% r/r do 8,9% r/r (-0,1% m/m), ale do wywołania wyraźnego efektu niezbędny będzie odczyt niższy o 0,2-0,5pp, także na poziomie bazowym.
Na WIG20 miejsca do zwyżki wciąż sporo
Piotr Neidek, BM mBanku
Wtorkowy odczyt inflacji CPI w Stanach Zjednoczonych za sierpień wyzwolił falę wyprzedaży akcji na światowych rynkach finansowych. Dzisiaj dotarła ona do Azji i nie oszczędziła żadnego z parkietów. Pośród przecenianych indeksów, najlepiej radzi sobie SET Index z Tajlandii (-0.6%) oraz Kuala Lumpur Composite Index (-0.8%). Liderami spadków, kwadrans przed godziną 7:00, był Nikkei (-2.6%) oraz Hang Seng Index (-2.6%). Chiński benchmark powrócił w okolice lokalnych minimów i ponownie zachodzi ryzyko dalszego załamania się notowań. Z długoterminowej perspektywy niedźwiedzie mogą próbować kontynuować swoje dzieło i przełamać tegoroczne minima. Wybicie się dołem z kanału zdaje się nabierać na znaczeniu a miejsca do ewentualnych spadków jest na kilkadziesiąt procent.