Piątek był kolejnym dniem demonstracji siły popytu na warszawskiej giełdzie. Wzrost indeksu dużych spółek o 2,19 proc. do 1476,46 pkt na zamknięciu, na tle lecących w dół zachodnioeuropejskich parkietów musi robić wrażenie.
Jeszcze większe wrażenie robi fakt, że GPW nie tylko opiera się, ale wręcz idzie pod prąd tendencji obserwowanych na czołowych światowych parkietach. To niemal automatycznie nasuwa porównanie z chińską giełdą, która od początku listopada systematycznie rośnie. Jakkolwiek skala wzrostów i moment ich wystąpienia są różne, to przykład Chin pokazuje, że niektóre rynki mogą przez pewien czas poruszać się wbrew powszechnym trendom.
Ostatnie wzrosty w Warszawie w istotny sposób poprawiają klimat wokół rynku akcji, a więc poprawiają humory inwestorów. Jeżeli przyjąć, że amerykański rynek akcji w ciągu 1-2 tygodnia znajdzie nowy średnioterminowy dołek (indeks S&P500 od szczytu z początku stycznia spadł już o około 27 proc.), to ewentualna poprawa klimatu inwestycyjnego na świecie ma szanse stać się istotnym impulsem wzrostowym dla warszawskiej giełdy. Tym samym scenariusz, zakładający powrót indeksu WIG20 w okolice 1900 pkt na wiosnę, nie jest tylko zwykłą mrzonką.
Poprawę nastrojów na warszawskiej giełdzie widać doskonale na wykresie dziennym WIG20. Zamknięcie luki bessy z 17 lutego br. oraz naruszenie lokalnego dołka z 3 lutego stanowi zapowiedź ruchu wzrostowego w kierunku 1630 pkt. Tam silny opór tworzy linia poprowadzona po szczytach z września 2008 roku i stycznia 2009 roku.
Test tej bariery sugerują również wstępne sygnały kupna na dziennych wskaźnikach technicznych, czy też wzrostowe dywergencje, jakie podstawowe wskaźniki tworzą z wykresem WIG20.