Rano sytuacja nie wyglądała jednak różowo. Rynki azjatyckie i na początku dnia także europejskie traciły, witając w ten sposób pierwsze spekulacje o mianowaniu Bena Bernanke na szefa Fed na drugą kadencję. Właściwie nie wiadomo, dlaczego właśnie taka była reakcja, gdyż przez społeczność inwestorską Bernanke jest odbierany raczej pozytywnie.
Niemniej gdy nominacja została oficjalnie ogłoszona przez Baracka Obamę, indeksy zaczęły się podnosić. Duży wpływ miała jednak na to kolejna porcja pozytywnych wieści z gospodarki USA, potwierdzających tezę o końcu recesji. Indeks nastrojów konsumentów, podawany przez Conference Board, wystrzelił aż do 54,1 pkt, znacznie przekraczając spodziewane przez analityków 47,9 pkt. Choć wciąż znajduje się poniżej 90 pkt, uznawanych za poziom właściwy zdrowej gospodarce, to jednak jest już dużo powyżej rekordowego minimum 25,3 pkt z lutego.
Cieszą także wieści z amerykańskiego rynku nieruchomości, od którego zaczęły się wszystkie kłopoty. Z danych S&P/Case Shiller wynika, że domy zdrożały w II kwartale o 3 proc., pierwszy raz od trzech lat.Na wczorajszej sesji indeksy wspięły się więc na nowe szczyty. Obserwowany przez graczy z całego świata amerykański S&P 500 od marca, czyli od początku zwyżek, zyskał już 53 proc. Zdaniem analityków, inwestycji w najbliższym czasie powinno się dokonywać głównie na podstawie przekonania, jaki kształt będzie mieć odrodzenie gospodarki – czy przebiegnie w kształcie litery V czy też W. W pierwszym wypadku oczywiście należałoby kupować papiery, w drugim – zalecana jest jednak wstrzemięźliwość.
Tym razem zwyżki na rynkach akcji nie znalazły odbicia na rynku surowcowym. Ceny większości z najważniejszych towarów wczoraj spadały.Ropa naftowa staniała w Nowym Jorku o 1,2 proc., do 73,5 USD za baryłkę, i był to pierwszy spadek od sześciu sesji. Wcześniej, po opublikowaniu raportu Conference Board, na moment przebiła psychologiczną barierę 75 USD. Znów ją może jednak szybko pokonać, jeśli tylko utrzyma się na świecie pozytywny stosunek do ryzykownych inwestycji, a dolar nie zacznie umacniać się nagle w stosunku do innych walut.
Podobnego rzędu spadki obserwowano na rynku miedzi. W Londynie staniała ona o 1,6 proc., do 6325 USD za tonę, z notowanego dzień wcześniej najwyższego od września poziomu 6425 USD. Wpłynęły na to m.in. dane wskazujące na wzrost zapasów czerwonego metalu. Te monitorowane przez giełdę LME zwiększyły się o 1,3 proc., do 296,6 tys. ton, poziomu najwyższego od 8 czerwca. Inwestorzy boją się głównie tego, że mniej metalu będą potrzebować Chiny.