Indeksy sWIG80 i mWIG40 straciły odpowiednio 0,46 i 0,56 proc. Mniejsze spółki w ostatnich dniach radzą sobie gorzej od szerokiego rynku. Odrobinę lepszy wynik zanotował indeks WIG20. Pomimo dzielnej obrony poziomu 2200 punktów, po południu niedźwiedziom udało się przełamać linię wsparcia. Ostatecznie portfel rodzimych blue chipów nieznacznie stracił na wartości proc., plasując się na poziomie 2196,93 pkt.
Nieciekawa dla posiadaczy akcji sytuacja na warszawskim parkiecie kontrastowała z drożejącymi surowcami. Zwyżkujące ceny miedzi i ropy naftowej pociągnęły za sobą wzrost cen papierów PKN Orlen oraz KGHM. Walory miedziowego giganta podrożały o 3,43 proc. Przez większą część dnia nieźle zachowywały się również spółki spożywcze. Indeks WIG-Spożywczy umocnił się o 1,7 proc.
Sytuacja w najbliższym czasie w dużym stopniu zależeć będzie od wydarzeń za oceanem. Obserwując wykresy trudno oprzeć się wrażeniu, że obecna korekta nie dobiegła jeszcze końca. Nikogo nie powinno dziwić ewentualne cofnięcie się indeksu WIG20 do poziomu 2000 punktów lub też nawet do wysokości lipcowego dołka w okolicach 1760 punktów.Teza ta jest o tyle prawdopodobna, że rynkowi należy się pewne schłodzenie nastrojów. Statystyki pokazują, że zaangażowanie funduszy hedgingowych w pozycje długie jest obecnie najwyższe od pamiętnego upadku Lehman Brothers przed rokiem.
Co więcej, według danych opublikowanych przez bank inwestycyjny Goldman Sachs, wskaźnik Financial Stress Index obrazujący postrzeganie ryzyka w sektorze finansowym powrócił do spokojnych poziomów z roku 2006. Tymczasem sytuacja w gospodarce wciąż jest przecież daleka od idealnej. Inwestorzy na razie karmią się quasi-pozytywnymi informacjami, takimi jak wczorajsze dane o produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii, która spadła "jedynie" o 9,3 proc. r./r., w porównaniu z 10,7 proc. miesiąc wcześniej. Nie wolno stracić z oczu faktu, że to wciąż pokaźny spadek.
Pytanie, które należy sobie zadać, brzmi: czy optymizm na rynkach finansowych nie jest odrobinę przesadzony. Kalkulowany przez GPW wskaźnik ceny do zysku dla polskich spółek wynosi 46, czyli najwięcej od niemal 10 lat. Nie mniej optymistyczni są inwestorzy za oceanem. Według wyliczeń wspomnianego już Goldman Sachs, aby uzasadnić bieżący poziom indeksu S&P500 dywidendy wypłacane przez spółki powinny rosnąć rokrocznie w tempie 5-6 proc. Tymczasem od początku ubiegłego wieku zwiększały się one przeciętnie o zaledwie 3,5 proc.Wniosek? Obecne oczekiwania inwestorów co do tempa poprawy koniunktury do skromnych nie należą.