Poranek na rynkach europejskich nie zapowiadał niczego dobrego. Na głównych parkietach indeksy traciły po ponad 1 proc., a analitycy tłumaczyli to głównie obawami inwestorów związanymi z eskalacją napięć w Egipcie i ogólnie krajach arabskich. Taniały m.in. akcje linii lotniczych czy touroperatorów (Thomas Cook, TUI Travel), ale i wybranych banków, np. Societe Generale, które posiadają egipskie aktywa.
Bardzo alarmujące okazały się ponadto dane z Niemiec o sprzedaży detalicznej (spadek w grudniu o 0,3 proc., choć oczekiwano wzrostu o 2 proc.), jak również szacunkowe dane o inflacji w strefie euro (2,4 proc. w styczniu).
Po południu sytuacja na europejskich rynkach zaczęła się jednak dość szybko poprawiać, a sprzyjały temu dobre raporty dotyczące gospodarki amerykańskiej. Na koniec dnia liczba europejskich parkietów kończących sesję nad i pod kreską była mniej więcej wyrównana. Frankfurt i Londyn traciły po ok. 0,2 proc., natomiast w Paryżu obserwowano podobną zwyżkę.
Jeśli chodzi o dane z USA, inwestorów szczególnie ucieszyła informacja, że wydatki tamtejszych konsumentów wzrosły w grudniu aż o 0,7 proc. (prognoza: 0,5 proc.). Pozwoliło to snuć graczom dobre prognozy na przyszłość. Korzystny był ponadto odczyt indeksu obrazującego koniunkturę w gospodarce w rejonie Chicago (Chicago PMI wzrósł do 68,8 pkt, choć liczono się ze spadkiem do 65 pkt).
Głównie dzięki tym danym wskaźniki giełd nowojorskich zyskiwały po pierwszych dwóch godzinach sesji po 0,2-0,4 proc. Tym samym odrabiały część sporych strat poniesionych w piątek.