W październiku obserwatorzy odetchnęli z ulgą, bo krzywa uległa normalizacji, w czym bez wątpienia pomogły działania Rezerwy Federalnej.
Teraz jednak krzywa jest znów o krok od odwrócenia. Popularny spread 10y3m (różnica rentowności dziesięcioletnich obligacji i trzymiesięcznych bonów) w ostatnich dniach skurczył się niemal do zera. Na razie przejściowo, ale widać, że temat powraca niczym bumerang.
Jak wielokrotnie argumentowaliśmy w ciągu ubiegłego roku, inwersja krzywej nie musi wcale zapowiadać natychmiastowej bessy na giełdach. I ubiegły rok doskonale to pokazał, bo przecież S&P 500 bił rekordy.
Ale nie oznacza to, że inwersja nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Charakterystyczne jest, że odwrócenie krzywej pojawiało się w końcowych fazach ekspansji gospodarczej/hossy.
Chociaż inwersję trudno traktować jako sygnał do natychmiastowej ewakuacji z rynków akcji, to jednak jest to podpowiedź, że w horyzoncie najbliższych paru lat akcje na Wall Street będzie można kupić dużo taniej niż w momencie pojawienia się inwersji, nawet jeśli na krótką metę ciągle bardzo możliwe są nowe rekordy – to zapewne najważniejszy i najbardziej wiarygodny sygnał płynący z naszej analizy. ¶